środa, 08 maja 2024
lt09Finałową sceną niezapomnianego filmu ?Mikrokosmos? są pierwsze sekundy życia komara. Na tle podniosłych akordów ?rodzi się? zjawiskowe zwierzę.

 


Zdjęcia makro robią niesamowite wrażenie. Owad powoli rozprostowuje potężne skrzydła, by wzlecieć ponad powierzchnię wody. Pewnie to jakaś sadzawka, która w komarzej skali robi za życiodajny akwen rodowy. Oto kolejny przykład na to, że wszystko co wielkie (a życie to przecież potęga) wyszło z wody.
Kto został wyposażony w odrobinę wrażliwości, i akurat ów obraz widział, musiał zadumać się na czymś tak fundamentalnym, jak byt. Jeszcze długo po seansie ciarki chodzą po plecach, a w moim przypadku ? w ogóle nie ustają, bo ostatniej nocy byłem na wojnie i wojowałem z komarami. Dlaczego z powodu wrednego brzęczydełka popadam w patos? O odpowiedź jest łatwo: wystarczy do wyszukiwarki You Tube wklikać słowo mikrokosmos i obejrzeć cały film. Naprawdę warto.

Nieodżałowany Jan Kaczmarek już dawno apelował: Do serca przytul psa,/Weź na kolana kota,/Weź lupę popatrz ? pchła,/Daj spokój, pchła to też istota? Niestety, komar nie doczekał jeszcze swojego songu, jest szczerze i zasłużenie znienawidzony. Co wieczór rozlegają się charakterystyczne klapnięcia, pomieszane ze złorzeczeniem, oto odchodzi samopoliczkowanie ludzi. Pomyślmy ? człowiek wrogiem bzykania. Dziwne.
Zdesperowani zakładamy moskitiery, rozpryskujemy off?y, w gniazdka wtykamy rajdy i smarujemy ciała czymś cuchnącym. Dla pewności warto jeszcze nawcinać się czosnku i nafaszerować organizm witaminami. Wszystko to jedynie półśrodki, średnio skuteczne, choć pięknie zareklamowane. Skoro udało się wcisnąć ludziom tic-tac?a, jako nieodzowną doskonałość, można uwierzyć, że nasze przeżycie jest niemożliwe bez chemicznych wynalazków.

 

komar

 

Ja tu uprawiam akwizycję zamiast od razu stwierdzić, że prawda jest prozaiczna. Komar (łac. Culex pipiens), a ściślej komarzyca, musi wypić swoje, by w zgodzie z bożym porządkiem zakomarzać planetę. Dobitnie doświadczamy tego teraz. W mokre lato komary polują w zasadzie na okrągło. Komar rules!
Dowodem na to, że ów wampir spędza sen z powiek jest nasz portal, gdzie w statystyce najczęściej odwiedzanych stron liderem pozostaje artykuł ?Inwazja komarów?, w którym Piotrek Gancarz radzi, jak bronić się przed tą plagą. Nastrój jest niemalże wojenny i trudno się dziwić, że za odkomarzanie biorą się politycy. A to oznacza, że będzie tylko gorzej. Jedni krwiopijcy chcą zamordować drugich.

Eweni, Itelmeni, Koriaci, Jakuci i Rosjanie ? zaprawieni w trudach życia ludzie dalekiej Rosji, mają komarów ponad europejską normę i jakoś z nimi współegzystują. O wiele straszniejsza jest meszka ? opowiadają turystom. Na otwartej przestrzeni przed meszką nie ma obrony. Ten miniaturowy bandyta, operując w ogromnej masie, wciska się we wszystkie zakamarki i dosłownie rozszarpuje ofiarę, potrafi powalić wołu. Nawet niedźwiedzie boją się meszki, zaatakowane salwują się ucieczką do wody.

 

Sam na sobie doświadczyłem skalę zakomarzenia Syberii. Miałem okazję pokonywać pontonem kamczacką rzekę ?Bystra?. Wstępny etap rejsu był lajtowy, chodziło o nauczenie się podstaw raftingu. W miarę spokojny dzień miał zakończyć się biwakiem nad brzegiem szemrzącej rzeki. Trzeba było odpocząć przed jutrzejszymi progami i wirami. Zejście na suchy ląd okazało się wstąpieniem do piekieł. Przewodnik Paweł Iwanowicz Lipatow, pochodzący z Ałtajskiego Kraju olbrzym, człowiek bynajmniej niebojaźliwy, doszedł do wniosku, że żaden Europejczyk w takich warunkach do ranka nie dożyje. Żeby uniknąć wyrzutów sumienia zafundował nocny ?spacer? przez tajgę do jakiejś stanicy, tam czekało schronienie. Ilość komarzych watah była niepojęta. Klapnięcie w głowę dawało efekt dotknięcia żywego tupecika, którego z łysiny nie sposób było zrzucić. Lipatow zalecił spokój. Im mniej chaotycznych ruchów, tym lepiej. Trzeba się radować, że to nie meszka ? pocieszał.
wampir

 

Samiec komar zadowala się nektarem kwiatów, krwiopijczynią jest wyłącznie dama. Pamiętnej nocy zupełnie zapomniałem o niedźwiedziach czających się w mrokach kamczackiego lasu. Dla podniesienia słabnącego morale przypominałem najlepsze sceny z Seksmisji, zwłaszcza tę, kiedy Maks (Jerzy Stuhr) wypowiada słynną kwestię: Kobieta mnie pije, buuu?



tomczuk na pasku