piątek, 26 kwietnia 2024
gomelanKrzysztof Putra rzekł tak oto: „Radek Sikorski nie jest dla mnie wiarygodnym kandydatem na stanowisko ministra spraw zagranicznych, ponieważ dokonał pewnych zwrotów kampanijnych” (zasłyszane w audycji „Siódmy dzień tygodnia,” Radio ZET, 11.11.2007, ok. godz. 9.30).





Zgodnie ze wszem i wobec znaną taktyką erystyczną głównych aktorów Prawa i Sprawiedliwości, były wicemarszałek Senatu RP nie powiedział do końca, o co idzie z tymi „zwrotami kampanijnymi,” ale zapomniał, iż ma do czynienia ze słuchaczami Radia ZET, a nie pewnej toruńskiej rozgłośni odciętej stuprocentowo od świata zewnętrznego (od rzeczywistości, rzecz jasna, takoż). My, wykształciuchy chętnie słuchający niedzielnej audycji pod batutą nierzadko sympatycznej blondynki, złapaliśmy niedopowiedzenie w mig – Putra pije do faktu, iż Sikorski zdezerterował z PiS i przyłączył się do Platformy.

Zamartwianie się bujnowąsego białostoczczanina odejściem Radka Sikorskiego jest oczywistą oczywistością, wszak wspomniany ruch byłego korespondenta wojennego to jeden z kluczy do pisowskiej porażki wyborczej. Putra, jak każdy szerzej znany pisowiec winy porażki swego ugrupowania szuka we wszystkich i wszystkim wokół, tylko nie w sobie. Cóż, jego zbójeckie prawo, ale dobrze byłoby, gdyby każdy polityk PiS, występujący częściej niż rzadziej w Radiu Maryja miał świadomość, iż gdy mówi do słuchaczy innych stacji, winien zmienić płytę.

Dla działaczy Prawa i Sprawiedliwości świat jest czarno-biały, choć ich szef miewa kłopoty z rozróżnieniem tych dwóch barw. Dla Putry ważne jest, iżby człowiek, który zmienił barwy partyjne przed wyborami nie miał szansy zostać szefem ważnego ministerstwa. Rozumiem, iż marszałkowi chodzi o to, że „zwroty kampanijne” dyskwalifikują kandydata, bo ten, jak rozumiem, jest nieszczery, nie szanuje wyborców, których jawnie oszukał. Mam zatem pytanie, drogi Panie – jak Pan odniesie się do faktu, iż Pański szef, Jarosław Kaczyński, stwierdził po wyborach parlamentarnych, a przed prezydenckimi w 2005 roku, że nigdy nie zdarzy się sytuacja, kiedy on będzie premierem, a brat prezydentem. Czy to, co zrobił w lipcu 2006 roku Jarosław Kaczyński (przejął stery w rządzie), nie było właśnie takim „zwrotem kampanijnym?” Przecież Pański szef okłamał, oszukał, zwiódł Polaków. Że mnie też - mała strata, gdyż były premier nie jest postacią z mojej bajki, ale chodzi mi o Waszych wyborców, także Pańskich. Jak część z nich odebrała to kłamstwo Waszego przewodniczącego, okazało się 21. października tego roku.

W utrwalonej, zachodniej demokracji stwierdzenie, iż polityk nie powinien zajmować ważnego stanowisko w administracji rządowej tylko dlatego, iż przed wyborami opuścił szeregi partii wówczas rządzącej (Sikorski nie był członkiem PiS, ale dla dobra wywodu niechaj to, co przed nawiasem, jednak pozostanie) i związał się z ówczesną opozycją dyskwalifikowałoby mówiącego takie słowa polityka dożywotnio. A że jesteśmy w Polsce, Putra ma możliwość mówienia różnych bzdur i do tego jeszcze wygrywa kolejne wybory. Za to jestem w stanie obdarzyć szacunkiem, ale tylko malutkim. Nie Putry to bowiem zasługa, czy jego względnej skuteczności politycznej (wybory), ale tego, że w naszym ciemnogrodzkim kraju ktoś prezentujący tak niezdroworozsądkowe poglądy, o jakich w tym felietonie już wspomniano, w ogóle ma możność zabierania głosu w dyskursie publicznym. Albo inaczej – możność zabierania głosu ma każdy, nawet ja, chodzi jednak o to, iż politycy PiS w zachodniej Europie mieliby takie szanse na odgrywanie poważnej roli w świecie politycznym, jakie ma Leo Beenhakker na objęcie polskiej reprezentacji siatkarskiej po nieodległej rezygnacji Lozano.     

Kiedy polska demokracja dojrzeje? Tego nie wie nikt. Raczej nie pytajmy o to znanych socjologów i politologów, gdyż większość z nich przewidywała zwycięstwo PiS, trudno zatem ufać, że w sprawie charakteryzującej się o wiele większą złożonością akurat trafią w dziesiątkę. Poglądy i wypowiedzi Krzysztofa Putry i jego pobratymców nie pomagają w dojrzewaniu, raczej pogłębiają zacofanie polityczne części Polaków. Rzecz jasna, ta część to wyborcy PiS, których wciąż jest zaskakująco dużo, ale jakoś mnie to nie boli. Ja cieszę się z tego, iż jestem inny. Bycie po przeciwnej stronie prawicowo-narodowo-katolicko-antyinteligencko-totalitarnych bezzdroworozsądkowców napawa mnie dumą. 

Grzegorz Omelan

omelan na pasku