czwartek, 28 marca 2024

adam wajrak fot nuria fernandez 2O tym, że najniebezpieczniejszym zwierzęciem jest osa w puszce coca-coli, że jednorazowość powinna być opodatkowana i że żubra należy traktować jak współobywatela, mówi dziennikarz i autor książek o tematyce przyrodniczej.

 

 

 

Adam Wajrak, fot. z prywatnego archiwum

 

 

adam wajrak fot nuria fernandez akura1

Adam Wajrak, fot. z prywatnego archiwum

 

Jak długo pan mieszka w Puszczy Białowieskiej?

W tym domu mieszkam dokładnie 20 lat, natomiast w puszczy będzie 23 lata.

 

Pierwszy raz przyjechał pan z wycieczką?

W 1988 roku. To było straszne przeżycie! Jechaliśmy przez Czeremchę, gdzie z moimi kolegami spróbowaliśmy sfotografować radziecki transport wojskowy, żeby wysłać do jakiegoś podziemnego pisma. Po sekundzie pojawili się faceci i zabrali nam film z aparatu. Później przyjechaliśmy do Białowieży i nikt nie chciał wziąć mnie do rezerwatu ścisłego. Zabrał nas szalony nasz przyjaciel Arek Szymura, który był górnikiem, organistą, leśnikiem i nauczycielem w technikum leśnym. Przyszliśmy do lasu z moim przyjacielem Szymkiem Kaczanowskim, który teraz jest profesorem od malarii. Byłem przerażony: co to za katastrofa?! Drzewa poprzewalane, coś strasznego… Stwierdziłem, że nie podoba mi się to miejsce i na długo je opuściłem. Jeździłem sobie w Bieszczady. To pokazuje, że do Białowieży trzeba dojrzeć.

 

Czy wtedy wszystko tu wyglądało inaczej?

Oczywiście, przez te lata, kiedy tu mieszkam, puszcza zrobiła się bardziej dzika, ale wtedy po prostu byłem przyzwyczajony do lasów posadzonych, gdzie nie ma żadnych krzywych, zwalonych drzew. Dopiero później zaczęło do mnie docierać, że to jest szalenie ciekawy las, gdzie jest wiele rzeczy, których nie znajdziesz gdzie indziej. Myślę, że puszczy uczę się cały czas.

 

Nadal?

Tak. To jest niesamowite. Poza tą wycinką w 2017 roku ona się cały czas udzicza. Nie wiem, do czego można porównać te ostatnie lata – może do czasów carskich. Początek XIX wieku to chyba był najlepszy okres w historii puszczy, bo car zabronił wszystkiego. Nie wolno było polować nawet na wilki – w tamtych czasach to był ewenement.

 

Dlaczego się pan tu przeprowadził? Dlatego, że pana żona Nuria chciała tu prowadzić badania?

Też dlatego, że coraz bardziej do mnie docierało, że to jest fascynujące miejsce. Przyjeżdżałem tu od 1992 roku non stop.

 

W jednym z wywiadów powiedział pan, że jednak trzeba było się do tego życia w puszczy przyzwyczaić.

Miałem chyba dobrych nauczycieli. Tryb życia na wsi jest ciężki, zwłaszcza jeśli się ma taką pracę jak ja. Nie dość że trzeba skosić trawnik i pociąć drzewo, bo dach cieknie, to jeszcze ma się te wszystkie obowiązki, co w mieście. Jestem dziennikarzem, więc ciągle do mnie dzwonią i proszą, żeby coś napisać. Od miejskiego życia nie da się uciec. Tu bardzo dużo ludzi tego nie rozumie: przeprowadzają się na wieś i myślą, że będzie spokój, a tymczasem tu jest zasuwanie razy trzy.

 

Jak wygląda pana typowy dzień?

Nie ma typowego dnia. Myślę, że taki dzień, który bardzo lubię i staram się tak go ustawiać, ale rzadko się to udaje, to jest wtedy, jak budzę się przed świtem, o świcie idę do lasu, oglądam różne fajne rzeczy (bo wtedy najwięcej się dzieje), zjadam śniadanie, idę z moim psem Lolkiem na spacer, potem siadam i piszę.

 

Nie brakuje tu panu ludzi?

Nie. Tu obok jest Obóz dla Puszczy, są fajni młodzi ludzie, poza tym cały czas ktoś do mnie przyjeżdża.

 

Wcześniej do rezerwatu też można było wejść tylko ze specjalnym zezwoleniem?

Tak, ale wtedy to było bardziej liberalne. Na przykład dyrektor jadł zupę pomidorową w knajpie, ja do niego przychodziłem i mówiłem: "Panie dyrektorze, bardzo chcę wejść do rezerwatu". On brał serwetkę i mi podpisywał zezwolenie.

Teraz rzadko chodzę do rezerwatu, bo to jest trochę daleko, a ja jestem leniem. Poza tym niesamowite rzeczy dzieją się też tutaj. Nawet te przekształcone przez człowieka kawałki się udziczają. Do czasu wycinki w 2017 roku dzięcioły trójpalczaste były tu wszędzie.

 

Po wycince wiele się zmieniło?

Ona była bardzo punktowa, ale trafiła w miejsca, gdzie było bardzo pięknie. Miałem swoje miejsce na dzięcioły trójpalczaste, teraz płakać mi się chcę, kiedy je widzę. Już tam nie chodzę.

 

Czym się różni białoruska część puszczy od polskiej?

Przede wszystkim biologicznie. Jest bardziej różnorodna, jest więcej bagien, rzeczek, są trochę inne gatunki. Np. jest tam lęgowy puszczyk mszarny, taka wielka sowa z wielką głową. Tam jest chyba orzeł przedni. Niestety w ostatnim czasie to się różniło reżimem ochronnym: białoruska część w większości była już ściśle chroniona, Białorusini podeszli do tego bardziej z sensem i zobaczyli, co jest realnym problemem. Realnym problemem jest na przykład osuszenie bagien. Z pomocą Niemców zabrali się za renaturalizację. Tutaj po Białowieży krąży taki dowcip, że kiedy spotykają się delegacje polska i białoruska, nie wiadomo, która jest zachodnia. My się możemy bardzo wielu rzeczy od nich nauczyć. Puszcza tak naprawdę jest jedna.

 

adam wajrak puszcza dzieciol trojpalczasty

Dzięcioł trójpalczasty, fot. Adam Wajrak, dzięki uprzejmości autora

 

Niedźwiedź mieszka w białoruskiej części puszczy? Przecież ostatnio latem jakoś tu z niej przywędrował…

Ten niedźwiedź był i tu, i tam. Bardzo bym chciał, żeby w puszczy były niedźwiedzie. Myślę, że one przyjdą. To jest jedyna rzecz, której muszę dożyć. Przed wojną był program reintrodukcji niedźwiedzi i myślę, że gdyby nie wojna, to by się udał. Chociaż chodzi nie tylko o wojnę: przed wojną las był bardzo cięty, najpierw przez Niemców, potem przez Anglików, ale też przez polskie Lasy Państwowe. Niedźwiedź nie miał za bardzo miejsca do życia, las był spenetrowany przez ludzi. Nie było martwych drzew, których potrzebuje do gawrowania.

 

To ile trzeba czekać na niedźwiedzia?

Myślę, że teraz mają super warunki. Mam w Puszczy Nalibockiej kolegę Wadima Sidorowicza, który opowiedział, że tam przychodziły najpierw samce – to jest dziwne, bo wszyscy naukowcy od niedźwiedzi, w tym moja żona, uważają, że najpierw muszą przyjść samice. Tam przychodziły najpierw samce, a później przyszła samica i zrobiła się populacja. Tutaj te samce też zaczynają przychodzić. Puszcza jest duża, ma 1500 km kw. Dla porównania – Tatry, gdzie żyją niedźwiedzie, ma niecałe 800 km kw. Tutaj są zwaliska po świerkach, gdzie mogą się schować i odpocząć. Przy zwalonych drzewach pojawiają się maliny i borówki, więc mają co jeść. Jest dużo żubrów, jeleni, więc będzie padlina do jedzenia.

 

Jeździ pan na Białoruś?

Bardzo rzadko, ale nie chodzi o wizy czy coś takiego. To jest po prostu daleko. Wychodzę sobie z domu, przejdę kilometr czy dwa i już tam zostaję. Fajnie by było, gdyby nie było granicy. Jeszcze pamiętam, jak była granica pomiędzy Polską a Czechosłowacją, a teraz idzie się w Bieszczady na spacer, przechodzi się na Słowację i idzie się na piwo. Mam obsesję na punkcie granic, bardzo ich nie lubię.

 

Niektórzy bardzo się boją, że bez granic nie będzie różnorodności.

To nieprawda. Przecież w puszczy nie ma granic, a to jest taki różnorodny świat! A jak pani ogrodzi ten las, to ta różnorodność zaniknie. Możemy powiedzieć: tu będą tylko sosny, tu tylko dęby, i co? W puszczy widać, że jak to się zostawi i jak to się zaczyna mieszać, to wychodzi super różnorodność.

 

Jeżeli ktoś zamierza po raz pierwszy przyjechać do puszczy i zobaczyć zwierzęta, kiedy najlepiej to zrobić?

Najlepiej teraz (wywiad był przeprowadzony w połowie grudnia – przyp. red.), od późnej jesieni do wiosny.

 

Które zwierzęta jest najłatwiej zobaczyć?

Żubry. Żubry to są fajne zwierzęta, taka megafauna, jak sprzed 10 tysięcy lat. W ogóle to, że one ocalały, jest niebywałe. Powinny były kilka razy wyginąć, ale zawsze im się jakoś udawało. Czasami się śmieję, że zamiast słonika na szczęście powinniśmy mieć takiego żubrzyka.

 

adam wajrak puszcza zubry

Żubry w Puszczy Białowieskiej, fot. Adam Wajrak, dzięki uprzejmości autora

 

Czy teraz puszczy zagraża jakieś niebezpieczeństwo? Np. ze strony turystów?

Turyści nie są problemem, na odwrót, robią puszczy bardzo dobrze. Po pierwsze, nie łażą wszędzie. Po drugie, turysta się bardzo zmienił, nie śmieci. Powiem szczerze: kiedy widzę w puszczy śmieci, rzadko są po turystach. Widzę to po typie piwa, które się pije w tych okolicach. Wydaje mi się, że puszcza potrzebuje turystów. Człowiek, który nie ma strzelby czy piły, był tu przez całe tysiąclecia. Puszcza z nim przetrwała i przetrwa dalej. Oczywiście, powinny być miejsca, do których wchodzenie jest zakazane, ale na pewno nie na całym obszarze. Dużym zagrożeniem będzie powrót do cięć. Kolejnym zagrożeniem są zmiany klimatu plus działalność człowieka – zaczynamy puszczę dzielić drogami, wylewamy asfalt, robimy ścieżki rowerowe w lesie, mamy rowy mielioracyjne, które osuszały puszczę… Musimy się wycofać z ingerencji, wtedy puszcza da sobie radę. Powinniśmy też naprawić to, co zepsuliśmy.

 

Co możemy zrobić, żeby zatrzymać zmiany klimatyczne?

Najbardziej podstawową rzeczą jest wiedza. Kiedy mamy wiedzę, o wiele łatwiej jest nam działać. Dobrym sposobem jest nawet nie tyle niejedzenie, co ograniczenie spożycia mięsa. Poza tym sprawy związane z transportem - jeżdżenie komunikacją publiczną lub na rowerze.

 

A co pan robi?

Ograniczyłem mięso, jem tylko, kiedy sąsiadka przyniesie lub mama ugotuje. Nie mam prawa jazdy, ale nie z powodów ideologicznych. Jeżdżę na rowerze. Uważam, że z jednej strony sytuacja jest bardzo poważna, jesteśmy na krawędzi katastrofy. Z drugiej strony, zamiast ludzi straszyć, lepiej ich mobilizować do działania. Naciskać na rządy, żebyśmy odchodzili od paliw kopalnych, od ropy naftowej, żebyśmy wreszcie dali spokój dzikiej przyrodzie, której zostało bardzo mało.

 

Czy coś się mocno zmieniło w ciągu tych lat, kiedy pan tu mieszka?

Nuria mi uświadomiła, że Polacy mają bardzo dobry stosunek do dzikiej przyrody. Trochę mityczny, trochę romantyczny, ale nie materialistyczny. Patrzymy na lasy pod kątem legend. Gdy do tego doszło trochę zachodniej wiedzy, zrobił się fajny miks. Uważam, że Polacy są bardzo ekologicznym narodem. Niektórzy uważają, że to przeze mnie, ale chyba jest odwrotnie. Ja nie jestem przyczyną, tylko skutkiem. Moje pisanie tak dobrze się w Polsce się sprzedaje nie dlatego, że jestem taki mądry, tylko dlatego, że trafiłem na takich odbiorców.

 

Ale jest pan autorytetem.

Proszę mi wierzyć, że to się stało tylko dlatego, że jest takie społeczeństwo. Mamy wiele do zrobienia, mamy wiele wad środowiskowych – np. do niedawna nie bardzo rozumieliśmy, co to są zmiany klimatu. Żeby zdać sobie z tego sprawę, trzeba połączyć wiele faktów, a my mamy słabą edukację. Bardzo wiele osób edukuje się na Zachodzie, wszystko się fajnie miesza i jeżeli chodzi o Polskę, to jestem dużym optymistą. Oczywiście musimy odejść od węgla i paliw kopalnych, ale myślę, że na to jest chęć społeczna.

Powiem tak: kraje, które uzależniają się od surowców, to nie są fajne kraje. To uzależnienie od ropy i gazu jest dziwne. Np. Norwegia ma wiele ropy i uważa, że może dalej zabijać zwierzęta.

 

adam wajrak fot nuria fernandezAdam Wajrak, fot. Nuria Fernandez

 

To dziwne, bo Norwegia jest uważana za bardzo proekologiczny kraj.

To nieprawda. Kraje skandynawskie raczej nie dbają o przyrodę. Gdyby Polacy przy takim zagęszczeniu, jakie mamy (38 mln ludności w kraju wielkości Norwegii), zachowywaliby się tak jak Norwegowie w Norwegii, to kamień na kamieniu by nie został. Wszystko zostałoby zjedzone, zabite, wycięte. W Norwegii mają trzydzieści czy pięćdziesiąt wilków i wokół nich jest cały czas panika. Jest uchwała parlamentu, mówiąca, ile dokładnie wilków i niedźwiedzi może się rozmnożyć. Jeżeli jest ich więcej, przychodzą służby i je zabijają.

 

Czego od Polski może nauczyć się reszta świata?

Właśnie stosunku do przyrody. Chciałbym, żeby wokół tego konstruował się polski patriotyzm. Żeby nie był przeciwko Rosji, Żydom, Arabom, imigrantom, tylko żeby był nastawiony na wewnętrzną dumę. Przyrodę albo mamy, albo nie. Albo możemy zabić jelenie i łosie, a żubra potraktować jak kawał mięsa zapakowany w skórę, albo możemy potraktować go jak współobywatela, z którego jesteśmy dumni. To jest strasznie piękne, że Olga Tokarczuk siedzi obok króla Szwecji, który poluje. Olga jest z kraju, w którym Bronisław Komorowski, żeby zostać wybrany na prezydenta, musiał zrezygnować z polowania. To jest ewenement na świecie!

Jeżeli powiemy światu: słuchajcie, mamy w Polsce dwa tysiące wilków i nie robimy z tego wielkiego problemu, to będzie dobre.

 

adam wajrak puszcza wilki

Wilki, fot. Adam Wajrak, dzięki uprzejmości autora

 

Dwa tysiące to dużo?

Mnie się wydaje, że mało, ale jeżeli się spojrzy na Stany, gdzie Montana, która jest wielkości Polski, ma dziewięćset wilków, to może i dużo. W całej Skandynawii jest może pięćset-siedemset wilków.

 

Pisał pan, że Polacy są mniej "antywilkowi", niż mieszkańcy Zachodu.

Na tle innych narodów europejskich w ogóle nie panikujemy przy wilkach.

 

Ale na początku pan też się ich bał.

Oczywiście, przecież nie jesteśmy tak oderwani od tej kultury. Bałem się, bo ich nie znałem.

 

129181 wilki adam wajrak 1Okładka książki Adama Wajraka "Wilki"

 

Kiedy ktoś przyjedzie do puszczy po raz pierwszy, na pewno będzie się ich bać.

 

Chodzenie po lesie jest bardzo bezpieczne. Nie przypominam sobie, żeby w Europie był jakiś przypadek zabicia człowieka przez wilka. W Stanach były chyba dwa, ale co to jest w porównaniu z tym, ilu ludzi ginie od broni, a nawet ile osób zagryzają psy? Równie dobrze można powiedzieć, że meteoryt jest niebezpieczny, bo może spaść na głowę.

W Stanach byłem w parku narodowym Katmai na Alasce, tam jest pełno niedźwiedzi, chodzi się między nimi. Pytałem strażników, czy nie muszę mieć gazu pieprzowego. Mówili, że oczywiście trzeba trzymać dystans i nie dokarmiać zwierząt, ale one nie mają po co mnie atakować: przecież mają tu pełno jedzenia, poza tym wiedzą, że człowiek jest niebezpieczny i wolą go omijać. I rzeczywiście, tam są tabuny turystów, a wielkie niedźwiedzie sobie chodzą i nic się nie dzieje. Zginął tylko Grizzly Man, ale on wszystkie te zasady złamał.

 

Pamięta pan swoje pierwsze spotkanie z niedźwiedziem?

Pierwszy niedźwiedź, którego zobaczyłem, to był niedźwiedź polarny. To było coś przerażającego! Przyjechałem na Spitsbergen latem, a wiosną niedźwiedź zabił jedną dziewczynę. Wszyscy o tym mówili. Ja dostałem karabin i wysłali mnie do małej chatki traperskiej, gdzie siedziałem sam. W pewnym momencie patrzę, a gdzieś daleko na lodzie idzie taka żółta kropeczka. Uruchomiły mi się od razu wszystkie strachy. Pomyślałem, że on ma doskonały węch, więc już na pewno mnie poczuł i idzie w moim kierunku, że mnie natychmiast zje. Może był na odległości 2 km, ale tam wszystko widać. Położyłem się z tym karabinem i celowałem w niego, a on sobie spokojnie szedł i nie zwrócił na mnie żadnej uwagi.

 

Polskie niedźwiedzie są bardziej bezpieczne?

Wszystkie niedźwiedzie są tak naprawdę bezpieczne, jeżeli wiemy, jak się zachowywać. Najniebezpieczniejszym zwierzęciem jest osa w puszce coca-coli. A najwięcej ludzi zabijają komary z malarią. W lesie bardziej boję się myśliwego, niż wilka, niedźwiedzia lub dzika.

 

Dziki raczej nie atakują ludzi?

To stereotyp, który działa tak samo wobec zwierząt, jak wobec ludzi. Jeżeli chcesz kogoś wykończyć, to przypisujesz tej grupie bardzo złe cechy. Dlatego mówimy, że dzik jest dziki. Strzelanie do złych dzików jest bardzo dobre, natomiast jeżeli powiemy, że dzik jest delikatny i dobry, to strzelanie będzie wyglądało głupio. Gdybyśmy powiedzieli o lisach, że są mądre, a nie chytre, a wilki są wspaniałymi myśliwymi zabijającymi dla jedzenia, a nie mordercami, to też strzelanie do nich wyglądałoby głupio.

 

Jak się teraz mają dziki?

Tutaj w puszczy częściej już widuję wilki, niż dziki. Tak naprawdę strzelanie do dzików jest idiotyczne. Choroba ASF (Afrykański pomór świń – przyp. red.) nie jest groźna dla ludzi lub innych zwierząt, tylko dla świń, i to dla tych w wielkich hodowlach. ASF nie zagraża niczemu oprócz zysku wielkich rolników.

 

Gdybyśmy nie jedli mięsa, to w ogóle nie trzeba by hodować świń.

Niektórzy będą jeszcze długo jeść mięso, ale nie o to chodzi. Problemem jest to, że wielkie koncerny zrzucają odpowiedzialność za swoje działania na resztę społeczeństwa. Jest wielki hodowca świń, ale to państwo musi wybić dziki, bo mu zagrażają. Jest wielki producent serków, ale to ja mam się martwić, co zrobić z opakowaniem. Państwo wydaje pieniądze, żeby mnie wyedukować, a tymczasem może się tym zająć sam producent.

 

Niektórzy uważają, że jeden człowiek nie jest w stanie nic zmienić, że muszą działać korporacje.

Teraz przeczytałem wywiad z amerykańską profesorką, która mówi, że jest rzeczywiście fajne, jeżeli przestaniemy jeść mięso, ale za emisję 70 proc. dwutlenku węgla na świecie odpowiada sto firm. Musimy coś zrobić z tym systemem.

Na przykład to opakowanie po mleku jest trwałym produktem, będzie się rozkładać pięćset lat. W Krakowie mogę je ponownie napełnić, tu muszę za każdym razem kupować nowe opakowanie. To jest tak samo, jak wziąć rower, przejechać się do Białowieży i wyrzucić go do rowu. Albo przejechać się samochodem do Warszawy i tam go zostawić. Wymagam od polityków, żeby coś z tym zrobili, żeby jednorazowość była opodatkowana. To są systemy, sami ludzie tego nie zrobią.

 

adam wajrak puszcza soweczka

Sóweczka, fot. Adam Wajrak, dzięki uprzejmości autora

 

Jakie są pana ulubione zwierzęta?

Wszystkie są fascynujące, cały czas odkrywam jakieś nowe rzeczy. Niedawno się dowiedziałem, że jest taki motylek, jeden z modraszków - modraszki to są takie motyle, z których niektóre jako gąsienice spadają z kwiatków i zabierane są przez mrówki do mrowiska. Na dodatek jest taki pasożyt, muchówka, która pasożytuje na tych larwach w tym mrowisku. Żeby wejść do tego mrowiska, ten pasożyt wpuszcza taką substancję, która powoduje, że mrówki dostają szału i zaczynają się zabijać nawzajem. W pewnym momencie w środku wybucha wojna domowa, rewolucja. Muchówka wtedy znosi jajka na te gąsienice. Usłyszałem tę historię niedawno od jednego entomologa. Nawet proste organizmy mogą być fascynujące.

Bardzo lubię kruki, żubry, wilki, dzięcioły trójpalczaste, wszystko! Sikorki są fascynujące. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że sikorki bogatki polują na nietoperze.

 

Czyli codziennie można nauczyć się czegoś nowego?

O tak! Strasznie dziwię się moim kolegom dziennikarzom, którzy zajmują się ludźmi. Lubię ludzi, ale uważam, że są potwornie nudni.

 

Poza tym zwierzęta chyba nie zabijają dla przyjemności…

Nie wiadomo, są takie, co zabijają. Jedyne, czym się różnimy od zwierząt, jest to, że opanowaliśmy energię. Mamy lepiej przyswajalny pokarm, który możemy obrobić energetycznie. Nauczyliśmy używać ognia, a później paliw kopalnych, atomu. Żaden organizm w historii nie opanował energii. To jest trochę jak z Prometeuszem – myślę, że mit prometejski jest najbardziej prawdziwym mitem o ludzkości. Małpy, ptaki używają różnych narzędzi, ale nie potrafią przenosić energii. Przez to, że mamy energię, staliśmy się poza jakimkolwiek naturalnym systemem i potrafimy wszystko zniszczyć. Jak się wleje benzynę do silnika, to on pracuje z siłą tysiąca koni, dzięki temu wyszliśmy poza wszelkie zasady. Chcemy jeść młode ziemniaki przez cały rok? Będziemy jedli je przez cały rok, bo możemy je przewieźć samolotem.

 

Jakie zwierzęta ostatnio wymarły w puszczy?

Głuszec wymarł, niedźwiedź wymarł, kiedyś na obrzeżach puszczy mieliśmy kraski – takie kolorowe ptaki – teraz też ich nie ma. Ale wymieranie widzimy cały czas. Mieliśmy czajki przed domem, teraz ich już nie ma. Znikały powoli: najpierw było kilka par, potem jedna, później jedna nie co rok, a teraz w ogóle nie ma. Wszyscy przyzwyczailiśmy się, że wymieranie to jest takie BUM! – ostatni nosorożec, ostatni niedźwiedź polarny, ale to tak nie wygląda. Ludzie często wymierania nie zauważają. Teraz będę pisał artykuł o dzikich chomikach, które wymierają wszędzie. Wydawałoby się, że w Rosji powinno być z nimi wszystko w porządku, bo przecież są stepy, ale zmiany klimatyczne im bardzo przeszkadzają. To wymieranie jest niezauważalne: ludzie myślą, że chomiki są, a później przypominają sobie, że widzieli je ostatnio dwa lub trzy lata temu, a może pięć lat temu… Tak samo jest w puszczy.

 

A czego teraz jest więcej niż niegdyś?

Przybyło żubrów, chociaż, jak spojrzymy z właściwej perspektywy, to przybyło ich w stosunku do tego, co było pięćdziesiąt lat temu, a nie tysiąc lat temu. Dla gatunku tysiąc czy dwa tysiące lat są ważne. Bobry wróciły, ale wciąż nie ma ich tyle, ile tysiąc lat temu. Musimy na to uważać: na razie w skali świata mamy olbrzymie wymieranie, które odbywa się na zasadzie plasterków salami. Kroimy po plasterku i cały czas nam wydaje, że jest go dużo. To się dzieje bardzo szybko, ale nie w skali ludzkiej, bo przesuwamy sobie punkt odniesienia. Tysiąc lat temu las bez żubrów był dziwny, a teraz las z żubrami jest dziwny.

 

adam wajrak puszcza zubr

Żubr, fot. Adam Wajrak, dzięki uprzejmości autora

 

Czy miał pan jakieś niebezpieczne sytuacje ze zwierzętami?

Raz czy dwa żubry mnie pogoniły, ale generalnie nie. Oprócz tej osy.

 

Czy zwierzęta mogą się agresywnie zachować, kiedy robimy im zdjęcia?

W robieniu zdjęć zwierzętom podstawową zasadą jest nieprzeszkadzanie naszym obiektom. Jak fotografuję żubry, chcę, żeby były jak najbardziej wyluzowane. Jeżeli są nerwowe, po prostu się oddalam.

 

Robiąc zdjęcia zwierzętom, nie robimy im krzywdy?

Czasem robimy. Chce pani sfotografować sóweczkę, ale nie chce się pani chodzić po lesie, to pani sobie gwiżdże. Sóweczka na to reaguje, bo myśli, że to jest jakiś konkurent. A możliwe, że wtedy karmi pisklęta. W takim przypadku, zamiast karmić, będzie odpowiadać na nasze gwizdanie, szukać nas i denerwować się. Zrobimy zdjęcie napuszonej wściekłej sóweczki i wszyscy na facebooku będą zachwyceni. Przyjdzie jeden taki fotograf, drugi, trzeci i to może się odbić na sóweczkach. Ludzie chcą fotografować wilki, ale nie chce im się szukać, to wywalają kupę mięsa. Wilki wtedy się przyzwyczajają, że mogą dostać pokarm od człowieka, potem mogą pójść do wsi i narobić problemów. Wtedy zrobi się awantura: wilki zagryzły psa czy kurę. Albo tutaj - wyrzucam moim ptakom ziarno, ale jeżeli wyrzucę coś, co jest dla nich niedobre, to będą miały problemy.

 

Wielu ludzi wciąż nie wierzy, że nie wolno ptaków karmić chlebem.

Nie wolno, bo tam jest sól i tego typu rzeczy. Nie chodzi o to, że mogą się zadławić, ale sól bardzo niedobrze wpływa na ptasie nerki. Chleb też może się zakwasić i wtedy stanie się trucizną. Kaczki teoretycznie można karmić chlebem, ale musi być w miarę suchy, pokrojony, biały, poza tym muszą wszystko od razu zjeść. Lepiej dokarmiać te ptaki jakimiś płatkami owsianymi, a dla sikor najlepszy jest słonecznik.

 

Potrzebują w ogóle dokarmiania?

Nie, to jest po prostu nasza tradycja, bo dla wielu ludzi to jest jedyny kontakt z przyrodą. Najważniejsze to nie robić im krzywdy. Na tym polega cała obserwacja przyrody. Ja, na przykład, często robiłem karmniki, zresztą tu u mnie wiszą. Później stwierdziłem, że te karmniki są bardzo nienaturalne: ptaki tam się koncentrują, zarażają się różnymi chorobami. W pewnym momencie zauważyłem, że sikorki mają takie bąble – to jest ospa ptasia. Teraz po prostu rozrzucam płatki w różnych miejscach, i to jest bardziej jak w naturze, gdzie jedzenie nie jest zawsze w jednym miejscu.

Uważam, że najważniejszą rzeczą jest nieingerowanie w życie zwierząt. Ich życie polega na tym, że są czasami głodne, cierpią, umierają.

 

adam wajrak puszcza

Sikora czubata, fot. Adam Wajrak, dzięki uprzejmości autora

 

Co pan myśli o instytucji zoo?

Mam dużo przyjaciół, którzy pracują w ogrodach zoologicznych. Myślę, że często robią dużą pracę edukacyjną albo pomagają w zachowaniu gatunków. Poza tym mogą też pomóc zwierzętom: gdyby nie zoo w Poznaniu i jego dyrektorka, nie wiadomo, co by się ostatnio stało z przemycanymi tygrysami. Z drugiej strony wydaje mi się, że niektórych gatunków, takich jak niedźwiedzie, nie powinniśmy już trzymać w zoo. Małp, wielu ptaków nie powinniśmy trzymać w klatkach, a w oceanariach – delfinów i orek. Orki w oceanariach żyją piętnaście lat, a na wolności dziewięćdziesiąt! Narzędzia i technologie, które posiadamy (kamerki, drony) mogą nam pokazywać dziką przyrodę taką, jaka jest. Myślę, że ogrody zoologiczne będą z czasem tracić na znaczeniu.

 

Czy są jakieś zachowania zwierząt, które mogą nas zaskoczyć? Coś, co różni się od naszych stereotypów o nich?

Raz stałem w lesie i zobaczyłem dziki, które się bawiły w berka. To mnie bardzo zaskoczyło! Kiedyś mieliśmy tu takiego psa od sąsiadów, który chodził się bawić z żubrami, żubry go znały i były z nim bardzo delikatne. Czasem traktujemy te zwierzęta jak w atlasie: że żyją tu i tu, jedzą to i to, ale one są zupełnie jak ludzie. Są osiadłe, ale czasem pojawiają się podróżnicy jak Kolumb. Nuria miała takiego niedźwiedzia, który siedział w Tatrach, później poszedł na Węgry, z Węgier przeszedł całą Słowację i poszedł w Bieszczady, potem był w Rumunii i wrócił. Czasami mówi się, że sóweczka to całkiem leśny ptak, a ja czasem widzę, jak sóweczka siedzi na łące.

 

adam wajrak fot nuria fernandez q

Adam Wajrak, fot. z prywatnego archiwum

 

Pan przez jakiś czas miał ośrodek rehabilitacyjny dla zwierząt.

Trafiały tam kruki, bociany, sowy, kuny, mieliśmy też małe wydry. Wiele się od nich nauczyłem. Zrozumiałem, że one najlepiej czują się między swoimi, z człowiekiem nigdy nie są szczęśliwe. Mieliśmy taką kruczycę, na którą mówiliśmy "kura", bo gdakała jak kury sąsiadów albo szczekała jak nasz piesek Misio. Wydawało się to nam śmieszne. W pewnym momencie dostaliśmy drugą kruczycę i ta nasza przestała gdakać a zaczęła zachowywać się jak kruk. Wtedy dotarło do mnie, że gdakała z rozpaczy, bo nie miała z kim pogadać.

 

adam wajrak puszcza jelen

Jeleń, fot. Adam Wajrak, dzięki uprzejmości autora

 

W Warszawie miał pan jakieś zwierzęta?

Sowy, wronę, z którą bardzo się przyjaźniłem, mewę. Rodzice mi pozwalali zabierać je do domu. Zawsze lubiłem zwierzęta i miałem to szczęście, że trafiłem na ludzi, którzy to we mnie rozwijali.

 

Jeżeli ktoś mieszka w Warszawie, to wciąż może obserwować zwierzęta?

Warszawa jest genialna, jeżeli chodzi o zwierzęta! To jest chyba jedno z najlepszych miast w Europie. Nad Wisłą są przelotne ptaki, wydry, łosie, zimorodki. W Puszczy Kampinoskiej żyją wilki. Mój wujek Lechosław Herz ma taką koncepcję, że najlepsze przygody są tuż za rogiem.

 

Pisze pan książki dla dzieci, ma pan też spotkania autorskie. Czy dzieci zadają czasem ciekawe pytania?

Raz zapytano mnie o to, kto jest naturalnym wrogiem wilka. Musiałem się zastanowić, żeby wpadło mi do głowy, że jest to na przykład kleszcz roznoszący choroby. Dzieci też bardzo dużo wiedzą o przyrodzie i mnie poprawiają. Na przykład kiedyś mała dziewczynka zapytała mnie, jaki jest najmniejszy ssak w Europie. Powiedziałem, że ryjówka malutka. A ona: "Nie, ryjówka etruska!". Sprawdziłem i okazało się, że rzeczywiście. Albo przychodzi młody, dziesięcioletni człowiek i mówi, że w naszej książce "Umarły las" źle narysowano dzięcioły. Palce u nóg są źle narysowane. Patrzę na te rysunki i widzę, że dzięcioł trójpalczasty ma trzy palce, dzięcioł czarny – cztery. On mówi: "Tak, ale ma dwa z przodu i dwa z tyłu, a wyście narysowali trzy z przodu i jeden z tyłu!". Dzieci są bardzo dobrymi obserwatorami, są bardzo szczere.

 

picture 7052283 1488405440Autorka: Svetlana Gutkina

Absolwentka filologii słowiańskiej i zachodnioeuropejskiej na Moskiewskim Uniwersytecie Pedagogicznym oraz lingwistyki stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim. Studiowała również marketing i fotografię. Czas wolny spędza w podróżach.

 

LOGO culture pl

wywiady na pasku