czwartek, 18 kwietnia 2024

piotr karpowiczRozmawiamy z Piotrem Karpowiczem - założycielem i prezesem Stowarzyszenia: Brzeski Klub Motocrossowy.

 

 

LESZEK TOMCZUK: Spotykamy się w niecodziennych okolicznościach, tuż obok hałasują niesamowite maszyny...
PIOTR KARPOWICZ: Tak, jest to tor motocrossowy, a ja jestem prezesem i założycielem Stowarzyszenia BKM.

 

Prezes o kulach łokciowych, czyżby wypadek?
Zwykła ironia losu, niegroźne złamanie podczas jazdy na motocyklu, ale poza torem /śmiech/. Samym sobą zaświadczam, że wypadki chodzą po ludziach i niekoniecznie na motocrossie /śmiech/.

 

Jak długo istnieje stowarzyszenie?

Działamy od dwóch lat i na ten moment mamy 20 stałych członków, którzy ponoszą wszelkie koszty naszego stowarzyszenia. Jesteśmy organizacją non profit i nie osiągamy z tytułu działalności żadnych korzyści majątkowych, przeciwnie: wszystko w naszych portfelach i na naszych barkach /śmiech/.

 

Jak weszliście w posiadanie terenu?
Zawarliśmy umowę dzierżawną z Zarządem Nieruchomości Miejskich w Brzegu.

 

Były schody?
Nie, schodów nie było, raczej życzliwość, zainteresowaliśmy się przecież nieużytkiem, terenem niezagospodarowanym skąd uprzątnęliśmy dziesiątki opon, elementów karoserii samochodów, gruzu i śmieci komunalnych.

 

Jak wyglądają statystyki, poza tym, że od 2 lat w tym miejscu spotyka się 20 zapaleńców?
Mam 32 lata, a przedział wiekowy naszych członków waha się w granicach: od 6 do 50 +.

 

Skąd sprzęt, te szalone maszyny?
Wszystko we własnym zakresie. Oczywiście płacimy też za użytkowanie terenu.

 

Jakiego rzędu są to opłaty?
Wykorzystujemy teren przylegający do kanału Odry, który do niczego się nie nadaje, ani pod uprawy czy jakąś inną działalność gospodarczą, dlatego opłata jest symboliczna: 1 grosz od metra, czyli 530 zł. Za co w tym miejscu dziękujemy dyrektorowi ZNM p. Markowi Sidorowi oraz zespołowi, m.in. p. Grzegorzowi Nyczajowi, za zaangażowanie.

 

Kto ukształtował ten poligon? Widzimy liczne podjazdy, uskoki, a zresztą nie wiem, jak to fachowo nazwać...
Są to po prostu ?hopki", które wykorzystaliśmy z ukształtowanego wcześniej terenu - przypominając, że w latach 70-tych funkcjonował tam tor motocyklowy - i wszystko wykonaliśmy własnym sumptem.

 

Jak długi jest tor?
1350 metrów.

 

Stowarzyszenie jest kompletne, czy wciąż się rozwija?
Tylko i wyłącznie postęp. Bywają dni, że na torze mamy więcej użytkowników niż stałych członków, nie mówiąc o kibicach, sympatykach, osobach towarzyszących i przyszłych członkach, którzy zaczynają interesować się motocrossem.

 

Na jakich maszynach jeździcie?
To typowo motocrossowe motocykle, wyłącznie sprzęt profesjonalny, żadnych samoróbek czy jakichś wynalazków. Tor jest trudny i wymagający porządnego, atestowanego sprzętu. Musi być bezpiecznie.

 

Co z ochroną środowiska?
Spotkaliśmy się z protestem ornitologów. Zarzucono nam, że znajdujemy się w obszarze Natura 2000, i nie powinniśmy uprawiać takiej dyscypliny sportu. W tym roku otrzymaliśmy nawet ostrzeżenie z zaleceniem uporządkowania terenu i doprowadzenia do stanu wyjściowego. Po wizycie w Inspektoracie Środowiska w Opolu dowiedzieliśmy się, że faktycznie jest to obszar Natura 2000, ale nie ma żadnych podstaw prawnych do zakazania nam działalności. Okazuje się mianowicie, że najbliższe siedliska chronionych prawem gatunków zwierząt znajdują się ponad 2 km od najdalej wysuniętego zakątka trasy przejazdu. Czekamy na ostateczne rozstrzygnięcia. Tak naprawdę nasza ingerencja w ukształtowanie terenu była niewielka. Niektórzy nawet nie dostrzegają różnicy. Nie ma przecież żadnych budowli, ani betonu, a przy okazji zlikwidowaliśmy dzikie wysypisko, które od niepamiętnych czasów tutaj istniało.

 

Co z bezpieczeństwem na torze?
Dotychczas nie było zdarzeń skutkujących uszczerbkiem na zdrowiu. Jestem tego żywym przykładem. Nieszczęście dopadło mnie poza torem.

 

Motocykle są całym pańskim życiem?
Cóż, trzeba z czegoś żyć, a za nadwyżki utrzymywać motocykle. Jestem handlowcem.

 

Co na to małżonka?
Nie mam małżonki /śmiech/ i pewnie dlatego mogę rozwijać swoją pasję. Przy okazji zapraszam na motocross wszystkie panie /śmiech/.

 

Czyżby w klubie działali sami mężczyźni?
O nie! Mamy kilka kobiet i jesteśmy otwarci na kolejne klubowiczki. W zeszłą niedzielę gościliśmy tutaj dzieci w wieku od 7 - 14 lat pod opieką rodziców i wszyscy podziwiali zmagania 30 motocyklistów, w tym 10 pań. Panowała atmosfera pikniku rodzinnego. Motocross jest przyjazny dla wszystkich, nie tylko dla twardzieli /śmiech/.

 

karpowicz lipowie

Klubowicze z Czeskiej Wsi - Jakub i Robert Lipowie (ojciec z synem) oraz prezes BKM Piotr Karpowicz

 

Ile za taką przyjemność trzeba zapłacić?
Dobry motocykl kosztuje od 8 do 12 tys. Bieżące wydatki, niestety, są wysokie. Serwis silnika, ciągle zużywające się łańcuchy, opony i inne koszty eksploatacyjne. Paliwo akurat stanowi niewielką pozycję w wydatkach. Motocykle motocrossowe nie posiadają homologacji do ruchu drogowego, dlatego trzeba doliczyć koszty transportu sprzętu na tor i z powrotem, czyli potrzebny samochód ze specjalną przyczepą. Trudno zatem skalkulować utrzymanie w skali miesiąca. Najogólniej: 50 godzin jazdy na motocyklu kosztuje 1 tys. zł., czyli rocznie około 10 tys. Jednakże by wyjeździć 250 godzin rocznie trzeba by spędzić minimum pełne dwa dni w tygodniu na torze, co jest praktycznie niewykonalne.

 

Kim są członkowie klubu?
Właściciele firm, uczniowie, a w zasadzie cały przekrój społeczny. Po prostu są to ludzie kochający ten rodzaj aktywności.

 

Jakieś sukcesy poza Brzegiem?
Za wcześnie mówić o sukcesach krajowych. Skupiamy przecież amatorów chcących się wspólnie bawić. Aczkolwiek w niedzielę 13 kwietnia br. rozegrała się runda Cross Country w Winowie pod Opolem, gdzie reprezentujący nasz klub Dominik Ostrowski zajął 4 miejsce w klasie juniorów, na blisko 40 startujących! A z kolei Marek Lorek - startujący w barwach naszego klubu na zawodach motocrossowych w strefie zachodniej rozgrywającej się na torze w Nekli - uplasował się w połowie stawki czołowych zawodników z Polski!!! To są ogromne sukcesy i niesamowity kopniak do działania. Za co w imieniu BKM serdecznie im dziękuję. Trzymajmy kciuki za owocne treningi i dalsze sukcesy.

 

Czym się różni motocross od Enduro?
Motocross to wyznaczona, dużo krótsza trasa, Enduro zaś może przebiegać przez taki tor jak nasz, czyli start i meta, ale główna jazda odbywa się po ?dzikim" terenie i na drogach asfaltowych, od trzech do nawet kilkudziesięciu kilometrów, z mapą topograficzną, a więc jest to jazda nawigacyjna. Niegdyś prężna sekcja działała w Grodkowie, gdzie odbywały się zawody rangi europejskiej i było na co popatrzeć.

 

Kto interesuje się waszą działalnością?
Ciężkie pytanie... Mamy poparcie wśród brzeskiej młodzieży, co łatwo się wyczuwa. Ostatnio zainteresował się nami Polski Związek Motorowy i Andrzej Rencz, który obecnie pełni funkcję przewodniczącego komisji w PZM w Opolu i to jest jeden z bardziej znanych komentatorów imprez motocrossowych. Oprócz pana Andrzeja wizytę złożył nam prezes PZM w Opolu. Odebraliśmy gratulacje za dotychczasowe osiągnięcia stowarzyszenia. Narodził się pomysł, aby 31 maja 2014 r. zorganizować duży piknik motocrossowy. Odwiedzają nas sławy sportów motocyklowych, tj. Marcin Małek, Wojciech Rencz, rodzina Łagowskich, właściciel serwisu motocyklowego MOTOZONA, prezes WKM Dariusz Wachnik i wiele innych osób o niesamowitych umiejętnościach.
,

Istnieją plany uatrakcyjnienia tego miejsca?
Niestety, prawne uwarunkowania blokują takie pomysły. Możemy sobie jedynie pozwolić na upiększenie terenu poprzez nasadzenia roślinności. A tak szczerze: wystarczy nam to co teraz mamy. Tor jest wykonany ?książkowo", zgodnie z dotychczasową wiedzą, praktyką i z zachowaniem wyśrubowanych standardów, także w zakresie bezpieczeństwa. Chcielibyśmy wpisać nasz tor i całą inicjatywę do rejestru Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.

 

Daleko wam do poziomu światowego?
/śmiech/ Polski motocross i Enduro to sport niedoinwestowany, w przeciwieństwie na przykład do piłki nożnej, która jaka jest każdy widzi. A przecież mamy szanse i potencjał, bo zeszłorocznym i tegorocznym mistrzem świata w Enduro-Cross i Supercross jest Tadeusz Błażusiak, który dla dalszego rozwoju kariery wyprowadził się do USA.

 

Perspektywy?
Perspektywy są szerokie, mocno wierzę w ten klub, przede wszystkim w ludzi, którzy są z nami.

 

Nie musi pan wyjeżdżać po pieniądze do Irlandii lub Anglii?
Ten etap już mam za sobą /śmiech/. Absolutnie nigdzie się nie wybieram i uważam, że w Polsce, choć nie jest łatwo, można zarabiać i dobrze się bawić. Na wyspach motocross stoi na wysokim poziomie, ale torów do uprawiania tego sportu mają niewiele i mają czego nam zazdrościć.

 

Co odpowiedziałby pan na zarzut, że bawicie się nie po polsku?
Zdziwiłbym się, przecież motocross zrodził się u naszych sąsiadów z południa, w dawnej Czechosłowacji. Światowa czołówka to głównie Czesi i Słowacy, a Polska jako ościenny kraj ma prawo uważać motocross za sport rodzimy /śmiech/.

 

Z jakich miast zjeżdżają do Brzegu miłośnicy tej dyscypliny?
Odwiedza nas bez mała połowa Polski! Ostatnio gościliśmy ludzi z Ostrowa Wielkopolskiego, Poznania, Wrocławia i oczywiście z różnych miejscowości sąsiednich województw. Brzeski tor robi furorę i jego sława rozchodzi się po kraju. Każdy chce tutaj pojeździć. Mieliśmy zaszczyt gościć polską czołówkę tej dyscypliny, utytułowanych endurowców i crossowców, choćby Andrzeja Rencza, Wojciecha Rencza i Marcina Małka.

 

Mieszkańcy Brzegu są terroryzowani rykiem piekielnych maszyn, szczególnie nocą, pytam: to wy?
Absolutnie nie! Na pewno to nie są członkowie BKM. Nie jest moim zadaniem stygmatyzowanie i ściganie takich ludzi, więc nie wydaję sądów. My aktywizujemy się w konkretnych miejscach i wyłącznie na wyznaczonych torach. Mam świadomość, że obwinia się nas o różne sprawki, choćby dewastowanie terenu. To jednak mit, bowiem nikt crossowców nie spotka ani w parku ani na łące. Nie mamy nic do ukrycia i dlatego chętnie godzimy się na takie rozmowy.

 

Na koniec pytanie ?polityczne". Nie myślał pan o lokalnym samorządzie? W radzie miejskiej przydałby się ktoś z pomysłem i chcący działać.
Jestem otwarty na różne propozycje /śmiech/. Chciałbym podziękować za wszelką pomoc radnym miasta Brzeg, przede wszystkim p. Krzysztofowi Puszczewiczowi, który stał się naszym opiekunem i mocno wspiera inicjatywę. Cieszymy się, że są jeszcze ludzie, którzy chcą i mogą nam pomóc.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

KLIKNIJ PO WIĘCEJ: TUTAJ

 

 

wywiady na pasku