czwartek, 28 marca 2024

Wojciech-HuczynskiRzecznik prasowy Urzędu Miasta Brzeg Tomasz Dragan rozmawia z burmistrzem Wojciechem Huczyńskim.

 

 

Obraził się pan na radnych?
- Absolutnie...

Ale na sesje pan nie przychodzi.
- To nie jest kwestia obrażania się...

Radni jednak głośnio manifestują, że burmistrz ich lekceważy nie uczestnicząc w sesjach.
- Czynię to w ramach swojego rodzaju protestu. To jest moja trzecia kadencja sprawowania urzędu burmistrza Brzegu, a czwarta w samorządzie. Dotychczas nigdy nie było takich sytuacji, jak to ma miejsce obecnie, w których niektórzy radni atakowaliby personalnie burmistrza oraz podległych mu urzędników, zarzucając niecne działania, nieczyste intencje i co im tylko ślina na język przyniesie. Wystarczy przeczytać protokoły z sesji, aby przekonać się, że takie zachowania nie mają nic wspólnego z kulturą polityczną, nie wspominając już o osobistej. Co chwilę czytamy, że ?burmistrz stchórzył", że ?nabija sobie kieszenie". Mówię tutaj oczywiście tylko o grupie radnych, którzy każde działanie moje czy urzędników nazywają niecnymi postępkami czy ?brudnymi gierkami burmistrza Huczyńskiego". Cały czas padają insynuacje, że popełniamy przestępstwa itp. Taka eskalacja zachowań, pokazywanie ich w mediach, nie służy wizerunkowi miasta, a przede wszystkim efektywnej pracy. Ci radni najwidoczniej o tym zapomnieli. Od blisko sześciu lat jest grupa próbująca oskarżać mnie o działania niezgodne z prawem, podając mnie nawet do prokuratury, sugerując, że zaraz zostanę aresztowany. Ale, jak się okazuje, są to wyłącznie pomówienia.

Uważa pan, że taka forma protestu przyniesie skutek?
- Mam nadzieję. Trzeba raz na zawsze położyć kres takim zachowaniom. Proszę mi pokazać człowieka, który bez jakiejkolwiek reakcji chodziłby na sesje rady miejskiej, wysłuchując inwektyw i obraźliwych stwierdzeń na swój temat, że chodzi do pracy tylko z powodu dorabiania się na miejskim majątku czy wzięcia łapówki? Mówię nie tylko o sobie, ale również o urzędnikach.

Również mają dosyć sesji?
- Nie tyle sesji, co wiecznego obrażania przez grupę radnych. Co więcej: są rozżaleni i chcą, bym przypomniał radnym, że pracownicy urzędu mają godność osobistą i nie życzą sobie pod swoim adresem pomawiania o brak kompetencji, przekroczenia uprawnień, załatwiania prywatnych interesów i Bóg wie, czego jeszcze. Łatwo jest bowiem obrażać ludzi siedząc za stołem rajcowskim. Ale trzeba sobie zdać sprawę, że to również są ludzie mający emocje, godność. Posłużę się przykładem z ostatniej głośnej sprawy opłat za przedszkola. Otóż sąd administracyjny (???) uchyla uchwałę w tej sprawie podjętą przez radę miejską. Natychmiast niektórzy radni atakują mnie i pracowników urzędu za to, że stworzyli bubel prawny, nie umieli przygotować projektu uchwały. Padają zarzuty o niedouczeniu, o spowodowaniu strat finansowych dla miasta. Dla niektórych z nich to wina pracowników z burmistrzem na czele. Oczywiście, rola radnych, jako osób, które debatują w komisjach nad projektami uchwał, a potem je przyjmują na sesjach, jest w przedstawianiu tego problemu celowo pomijana.

Dlaczego?
- Po to, by przerzucić odpowiedzialność. Radni otrzymali propozycje do dyskusji, w jakim kształcie miałaby wyglądać odpłatność oraz wszystkich procedur z tym związanych. Na komisjach z udziałem nauczycieli dyskutowano szeroko tą sprawę, wypracowując projekt zgodnie z zaleceniami właśnie środowisk oświatowych i radnych. Potem ten dokument trafił na sesję i został przyjęty. To przecież radni decydują o ostatecznym kształcie uchwał i mogą tak naprawdę uchwalać, co chcą. Nawet, nie bacząc na konsekwencje finansowe, co już nie raz dokonywali. Jednak powinni też pamiętać, że to oni ostatecznie podejmują decyzję, a nie urzędnicy czy burmistrz. Burmistrz jest drugim, poza radą, organem gminy, ale organem wykonawczym. Czyli ma realizować decyzje rady. Zatem uchwalając jakieś rozwiązania, trzeba pamiętać o odpowiedzialności, jaka spoczywa na każdym radnym za podejmowane decyzje. Przerzucanie odpowiedzialności na burmistrza czy jego służby jest niepoważne i nieuczciwe wobec mieszkańców.

Zatem będzie pan uczestniczyć w sesjach?
- Zobaczymy, co dalej będzie. Rozmawiałem z grupą radnych na temat kultury zachowań na sesjach. Wystarczy przeczytać ustawę o samorządzie gminnym, z której jasno wynika, że to radni mają obowiązek uczestniczenia w sesjach. Jeśli radnego nie ma na sesjach, albo się spóźnia, lub też mieszka np. we Wrocławiu, a mówi, że jest brzeżaninem, to on lekceważy swoje obowiązki i mieszkańców, a nie burmistrz. Burmistrz miasta jest organem wykonawczym i ma prawo działać przez swoich pełnomocników, czyli np. zastępców. Radny nie może wysyłać na sesję pełnomocnika. I tu jest ta różnica. Nie zdarzyło się jeszcze, aby któryś z moich zastępców nie uczestniczył w sesji. To byłoby dopiero lekceważenie radnych. Ale tego grupa radnych, atakujących notorycznie mnie lub urzędników, nie chce przyjąć do wiadomości. Rozmawiałem z częścią radnych o ograniczeniu agresji słownej na sesjach, w tym z panem przewodniczącym. Zapewniono mnie, że będą starali się reagować szybciej na takie zachowania. Mam nadzieję, że obecnie sytuacja się zmieni i podczas obrad będzie obowiązywać wszystkich kultura osobista. Mam za dużo obowiązków, by chodzić na sesje tylko po to, by wysłuchiwać inwektyw. To nic nie wnosi dla Brzegu. Nie wynika z tego, że kolejna ulica będzie wyremontowana czy rozwiążemy jakiś inny problem. Oczekuję w tej sprawie porozumienia i jestem gotów do kompromisu.

Wspomniał pan o rozwiązywaniu problemów miejskich. W ciągu dwóch lat udało się wyremontować główne ulice starówki, otworzyć miasto na Odrę, dzięki budowie przystani turystycznej czy też wyremontować jedenaście szkół i przedszkoli wykonując tam inwestycje termomodernizacyjne.
- Z tego cieszę się najbardziej. Po kilkudziesięciu latach funkcjonowania wielu obiektów oświatowych nadaliśmy im nową jakość. Wysłużone budynki odzyskały blask, a uczniowie zyskali komfort nauki w ciepłych salach lekcyjnych i przedszkolnych. Z drugiej strony, mamy za sobą modernizację ulic w centrum czy uruchomienie jesienią przystani turystycznej. Prace te były wykonywane z dużą pomocą środków unijnych, stąd też okazały się możliwe do realizacji na taką skalę. Myślę, że nasze miasto zyskało kilka przyjaznych miejsc, nie tylko dla mieszkańców, ale i turystów.

Co dalej? Jesteśmy na półmetku kadencji.
- Proszę zobaczyć, że w porównaniu z poprzednimi latami, mówię tutaj o okresach sprzed 2004 roku, nakłady na inwestycje w Brzegu ulegały znacznemu zwiększeniu. Wynika to ze wszystkich sprawozdań finansowych, a przy okazji widać, że kilka poważnych problemów udało się dla miasta rozwiązać. Komunikacyjnych, oświatowych czy też w infrastrukturze sportowej. Teraz, niestety, dobija nas hasło: kryzys. Wystarczy wejść na internet i przeczytać sprawozdania z wykonania budżetu, są publikowane bodajże od 2003 roku. Niestety, kryzys ogólnoświatowy dotyka i tych na samym dole, czyli nas. Proszę zobaczyć tylko, że o wiele większe samorządy jak np. samorząd województwa z marszałkiem na czele, redukują koszty do minimum, tną inwestycje, a nawet zwalniają pracowników w podległych instytucjach. Wprowadzają ograniczenia remontowe. To dotyka również i Brzeg, bez względu na to, kto jest burmistrzem. Można krzyczeć i tupać i wskazywać, że kryzys ogólnoświatowy jest moją winą, ale naprawdę nie ja wywołałem ten kryzys. My musimy przetrwać tą sytuację.

Niektórzy radni twierdzą, że kryzys w Brzegu wywołał stadion, czyli nierealne pomysły na sport i rekreację burmistrza Huczyńskiego?
- Powiedzmy wprost, że chodzi o radnego Surdykę wraz ze stowarzyszeniem Młody Brzeg oraz radnych Platformy Obywatelskiej. Niestety, aby to było jasne dla wszystkich, od samego początku ta grupa osób robiła wszystko, by ten stadion nie powstał. W tej chwili próbują zrobić wszystko, aby wmówić opinii publicznej, że o stadionie samodzielnie zdecydował Huczyński, a inwestycja kosztowała 40 mln. zł. To znowu pokazuje ich hipokryzję, ponieważ chodzi wyłącznie o przypięcie mi łatki złego gospodarza miasta. Powtarzam po raz kolejny i wyjaśniam: burmistrz jest organem wykonawczym gminy. Dobrze byłoby, gdyby radni tego środowiska politycznego, w tym i pan Surdyka, wreszcie to zrozumieli. Przecież niektórzy z nich są już szósty rok w radzie miejskiej. Jeśli rada przegłosuje, że ja mam coś wykonać - działam zgodnie z zaleceniem. Jeśli podejmie odwrotną decyzję - również ją wykonuję. To rada większością głosów zdecydowała, że budujemy stadion za 32 mln. zł, a nie 40 mln. zł, jak nam wmawiają. Tak się robić nie powinno, ale jak widać robi, a wszystko po to, by oczernić burmistrza.

Jednak radni wskazują na duże koszty utrzymania takiego obiektu.
- Porównam to z basenem, zbudowanym w roku 1997. Obecnie dokładamy rocznie do niego około miliona złotych. Stadion, dużo większa inwestycja, jest dużo tańsza w utrzymaniu. Przecież na poprzednim stadionie też trzeba było kosić trawę i utrzymać obiekt. Teraz tam dodatkowym kosztem jest oświetlenie. Owszem, obiekt jest większy, ale tutaj ma siedzibę Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Z obiektów może korzystać wiele klubów i instytucji, które wcześniej musiały borykać się z problemami lokalowymi. Poza zapleczem socjalnym jest sala konferencyjna, która też jest do dyspozycji naszych sportowców. Nie ma takich corocznych dużych kosztów w utrzymaniu stadionu. Poza tym mamy stadion, na którym są wydarzenia pozamiejskie. W tej chwili np. w Oławie został zbudowany duży basen, który na pewno ściągnie część klientów naszego basenu. Biorąc to pod uwagę, a mówię o głosach domagających się budowy drugiego etapu krytej pływalni w Brzegu, jeśli doszłoby do takiej inwestycji, wtedy rynek tych usług podzieli się bardziej i zamiast np. milion złotych trzeba będzie dopłacać do naszego rozbudowanego basenu dwa, a może i trzy miliony.

Ale Brzeg ma nadal plany budowania drugiej niecki basenu?
- Jednak wciąż aktualne jest pytanie, czy warto budować drugą nieckę, skoro piętnaście kilometrów dalej jest większy obiekt. Niestety, tu trzeba patrzeć nie tylko na to, czy chcemy mieć basen, ale zastanowić się nad realnym kosztem funkcjonowania takiego obiektu. Być może będzie i tak, że zamiast miliona trzeba będzie dołożyć kilka milionów kosztem dróg, chodników i innych inwestycji.

Zatrzymajmy się na chwilę przy finansach miasta. Brzeg zamknął się w swoich granicach, brakuje nowych inwestycji i tym samym podatków, z których to pieniądze można by przeznaczać na rozwój.
- Niestety, brakuje nam nowych inwestycji na nowych terenach. Otóż ciągle będzie pokutować podział miasta i gminy dokonany wolą radnych miejskich w 1991 roku na gminę wiejską i miejską. W efekcie miasto zostało zamknięte w pierścień granic, w których się dusi i nie ma żadnej możliwości rozwoju...

Do dzisiaj są jednak osoby, które zaciekle bronią tej decyzji, jako jedynie słusznej i prorozwojowej dla miasta.
- To był błąd. I trzeba to raz na zawsze powiedzieć. U naszych sąsiadów z Oławy dokonał się identyczny podział, z tą jednak różnicą, że miasto otrzymało znacznie więcej terenów na swoich obrzeżach. Efekt jest widoczny gołym okiem. Tam mają miejsca na inwestycje, budownictwo. Po prostu zrobili to z perspektywiczną wizją rozwoju miasta. U nas było odwrotnie i będziemy za to pokutować kolejne lata. Zatem, jeśli ktoś wmawia mieszkańcom, że sytuacja jest inna, że znajdzie cudowną receptę na zmianę tej rzeczywistości, to po prostu wprowadza brzeżan w błąd. Mówienie o wielkich inwestycjach w przypadku, kiedy miasto jest ograniczone w swoich graniach jest, delikatnie mówiąc, nieuczciwe.

Jak jest faktycznie?
- Gmina Brzeg ma dwa razy mniej ziemi niż miasto Oława, które zajmuje ponad 30 km kw. Brzeg ma z jednej strony kanał żeglugowy Odry z terenami zalewowymi, po drugiej obwodnica i gmina Skarbimierz. Z kolei patrząc w kierunku Zielęcic, mamy tereny po byłej jednostce wojskowej, które tylko po swojej zachodniej stronie leżą w graniach miasta. Jednak to jest ziemia, którą gospodarują wojskowe agencje. Nie udało się skomunalizować tego terenu na rzecz Brzegu za symboliczną złotówkę. Owszem, jest teren przy jednostce wojskowej przy ul. Sikorskiego, jednak jest to teren Agencji Nieruchomości Rolnych. Trudno także, aby ktoś inwestował na terenach zalewowym, albo na gruncie gdzie zabraknie miejsca pod budowę nowych hal. Proszę mi pokazać inwestora, który zdecyduje się inwestować np. na ulicy Słowackiego, w środku miasta, gdzie można by ulokować jakieś bazy spedycyjne, magazyny itp. Miasto jest natomiast właścicielem działki po dawnym boisku baseballowym przy obwodnicy, ale ma ona jedynie 4 hektary. Również za mało, aby zainteresował się tym jakiś poważny inwestor. Z kolei od strony ulicy Wrocławskiej są ogródki działkowe. Można by stwierdzić: a dlaczego nie, przecież można je zaorać. Jednak przyjmując takie założenia moglibyśmy zaplanować, że zaoramy Park Wolności im. Peppela i przeznaczymy ten rejon pod lokalizację strefy przemysłowej. To oczywiście bzdura, ale pokazuję jedynie sytuację, w jakiej zaledwie w 22 lata po podziale gminy na wiejską i miejską, znalazł się Brzeg. Pozbawiliśmy się terenów rozwojowych. Jedną z osób, które bronią tej decyzji sprzed 22 lat jest były już radny miejski i przewodniczący rady pan Andrzej Ogonek. Przyznał, że jest dumny z tej decyzji. Zatem ja pozwolę sobie kategorycznie się z nim nie zgodzić i mieć zgoła odmienne stanowisko, oświadczając po raz kolejny, iż była to najgorsza rzecz, jaka spotkała brzeżan na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat. Trzeba raz na zawsze skończyć z populizmem polityków i samorządowców, którzy mówią, że w Brzegu można budować inwestycje przemysłowe, magazynowe itp. Niech zatem powiedzą, gdzie i co zaorać. Mieszkańcy powinni zadawać im rzeczowe pytania i w ten sposób demaskować ich populizm.

Widzi pan jakieś wyjście z tej sytuacji? Chodzi o dalszy kierunek rozwoju miasta.
- Problem przemysłowego rozwoju miasta, biorąc pod uwagę to, co już powiedziałem, jest niestety kwestią zamkniętą...

Przykre.
- Ale prawdziwe. Zobaczymy, kto kupi kiedyś tereny po byłej jednostce wojskowej w kierunku na Zielęcice i co tam zrobi. Ale jak mówiłem, ziemię tą chce sprzedać wojskową agencja. Niestety, musimy myśleć o tym, że jesteśmy ośrodkiem mieszkaniowym, kulturalnym sportowo-oświatowym, który powinien się rozwijać w takim kierunku. Zakłady przemysłowe lokują się bowiem za miedzą, która jest już sąsiednią gminą. Stąd też trzeba inwestować w szeroko pojętą infrastrukturę miejską. Dlatego inwestycje w oświatę, sport i rekreację, kulturę, drogi. Wspomnę modernizacje szkół , rewitalizację uliczek centrum, oświetlenia, budowa przystani itp. Musimy starać się, by Brzeg był miastem przyjaznym. Dlatego wszyscy powinniśmy pracować na pozytywną atmosferę miasta. Myślę tutaj o samorządowcach, którzy tylko dlatego, że nie udało im się dojść do władzy, gotowi są przekręcać rzeczywistość, odstraszać inwestorów i nowych, potencjalnych mieszkańców, według ich zasady: ?im gorzej dla miasta i jego mieszkańców, tym lepiej dla nich..."

Jeśli jakaś firma zgłasza się do pana z chęcią zainwestowania to...
- To kieruję ją do Skarbimierza. Panuje bowiem takie przekonanie, że Skarbimierz jest częścią miasta, jednym z osiedli. Być może dlatego, że Brzeg jest stolicą powiatu. Dlatego też, jeśli zgłaszają się do miasta firmy chętnie do zainwestowania w naszej okolicy, polecam Skarbimierz. Tak też było pod koniec pierwszej mojej kadencji i w drugiej. Niestety, obecnie, w ślad za kryzysem, ale i kłamliwą opinią niektórych radnych, inwestorów jest jak na lekarstwo.

W jaki sposób rozwijać miasto przez kolejne lata?
- Poprzez rozbudowę infrastruktury. Wiele rzeczy zostało już zresztą zrobionych. Tak naprawdę w mieście zaczęto remontować drogi po otrzymaniu pomocy zewnętrznej, środków unijnych. Dlatego nadal należy inwestować w rozwój sieci komunikacyjnej, czyli dróg. Moim zdaniem, w Brzegu nadal powinno się tworzyć dobry klimat dla powstawania wspólnot mieszkaniowych, czyli kontynuacji sprzedaży mieszkań komunalnych ich dotychczasowym najemcom z dużymi bonifikatami. Tak mieszkańcy stają się właścicielami lokali, w których mieszkają od lat. W taki też sposób przekazuje się im mienie, o które potrafią doskonale zadbać. Proszę zobaczyć, ile kamienic i domów zmieniło swój wygląd. Coraz więcej jest tych domów, które pięknieją, coraz mniej tych z odrapanymi elewacjami. Ten program sprzedaży mieszkań trwa od początku mojego urzędowania i na pewno będę starał się go utrzymać. Wierzę bowiem, że jest to najlepszy pomysł na to, aby lokatorzy stali się właścicielami mieszkań, a ich fundusze szły właśnie na poprawę substancji kamienic. Tak powinien zmieniać się Brzeg. Problemem są oczywiście kamienice zabytkowe, ponieważ ich odrestaurowanie jest co najmniej dwukrotnie droższe niż budynku bez statusu zabytku. Tak było m.in. z ratuszem, gdzie negocjacje na temat wymiany okien zaczęły się w mojej pierwsze kadencji, a skończyły się teraz. Wstawiliśmy okna zgodnie z zaleceniami konserwatora, niestety, o wiele bardziej kosztowne.

Skoro stawia pan na rozwój sieci dróg, dlaczego pieniądze na rozbudowę ulicy Tęczowej zostały przesunięte na inne zadania? Właściciele działek budowlanych są oburzeni.
- Taka jest wola i decyzja radnych, że fundusze, które miały pójść na dokończenie budowy ulicy Tęczowej zostały podzielone na inne zadania. Ja sugerowałem radnym właśnie dokończenie Tęczowej, ponieważ uważałem, że trzeba dokończyć tworzenie warunków pod budownictwo na osiedlu, którego tworzenie rozpoczęło się kilka lat temu. W jaki sposób zachęcać ludzi do osiedlania się w Brzegu, jak nie właśnie w taki sposób? Radni zdecydowali inaczej i ja tą decyzję muszę wykonać. Ale ja bym głosował inaczej.

Ale te pieniądze pójdą na inne zadania drogowe.
- Tak, ale proszę zauważyć, że zostanie np. wyremontowany parking, który stanowi dojazd do centrum handlowego przy ul. Piastowskiej, czy też ma zostać poszerzony postój przy ul. Słowiańskiej. To jest rejon osiedla mieszkaniowego spółdzielni ?Zgoda" i sąsiedztwo szkoły średniej. Mam ogromy szacunek do obu instytucji, jednak uważam, że pilniejszą sprawą było właśnie stworzenie warunków do rozwoju osiedla, a nie inwestowanie w dojazd, z którego skorzystają handlowcy. Dla przykładu: inwestor, który zbudował galerię handlową przy ul. Wrocławskiej, zwrócił się do nas o możliwość wybudowania za własne pieniądze na gruncie miejskim parkingu, który służyłby nie tylko klientom sklepów. Po zbudowaniu parkingu przekaże całość na własność. Niektórzy radni podnieśli larum, że to burmistrz próbuje załatwiać jakieś swoje ciemne interesy, dla swojego kolegi i posypały się inne podobne oskarżenia. Jeden z radnych, sam publicznie deklarował, że gdyby wiedział, to sam byłby zainteresowany takim działaniem. Kiedy jednak zaproponowałem jemu, aby zrobił podobnie i wybudował parking za własne pieniądze, przekazując go następnie miastu, nie było żadnej odpowiedzi. Zatem, jeśli jakiś przedsiębiorca proponuje zbudowanie czegoś, co nie kosztuje nas ani złotówki, a będzie służyło wszystkim mieszkańcom, to część radnych jest oburzonych. Odsądzają mnie od czci i wiary. Ale jeśli ja sugeruję, że powinno się dokończyć tworzenie warunków rozwoju nowobudowanego osiedla, są tacy radni, którzy podejmują decyzję, aby przekazać te fundusze na lokalne zadania, które nie poprawią układów komunikacyjnych w mieście- to jest w porządku. Jestem za inwestowaniem w różne miejsca w mieście, a nie tylko w centrum i jego okolice. Proszę pamiętać, że jesteśmy miastem biednym i dlatego powinniśmy pamiętać o wszystkich rejonach Brzegu. Aby w różnych miejscach coś się działo. Taką też politykę proponuję radnym. Jestem bowiem burmistrzem całego miasta, a nie swojego osiedla, gdzie dostaję głosy od mieszkańców i kieruję się tylko partykularnymi osobistymi interesami, jak to czyni, niestety, część osób zajmujących się lokalną działalnością samorządową.

Pod koniec roku radni odrzucili projekt zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego na rejon ulicy Włościańskiej. Chodziło o budowę kolejnego centrum handlowego. Co dalej z tą sprawą?
- Wszystko zostaje, jak dotychczas. Plan zagospodarowania jest typową domeną rady miejskiej, ja natomiast muszę zapewnić techniczną pomoc w jego realizacji. Nie zamierzam być cenzorem dla wszelkiej inicjatywy gospodarczej. Dlatego, jeśli ktoś się zgłasza z prośbą o możliwość ulokowania jakiejś inwestycji i chce wnioskować o zmianę planu w tym zakresie, to ja nie chowam tego do szuflady. Czekam aż będą na to środki, a jeśli ktoś z inwestorów znajdzie na to pieniądze i daruje je na ten cel miastu, uruchamiam procedurę. Ale zajmuję się tylko techniczną stroną, czyli poprzez swoje służby zapewniam pracę komisji oceniającej wniosek, architektów, planistów i urbanistów. Oni wykonują opracowanie i przedstawiają je radnym do dyskusji, prosząc o uwagi. Tak też było w wypadku ulicy Włościańskiej. Wszystkie uwagi radnych zostały uwzględnione, a następnie nie przyjęli projektu planu. Wmawianie, że burmistrz zawalił tutaj sprawę jest kolejnym nieporozumieniem.

W mediach ta sprawa przedstawiana jest zupełnie inaczej.
- Ja wyjaśniam, jak jest faktycznie. Jeśli ktoś opowiada coś innego to - przykro mi bardzo - ale mija się z prawdą, przy okazji wprowadzając w błąd mieszkańców i inwestorów. Gdybym był radnym, głosowałbym za powstaniem tego centrum. Byłyby podatki, praca, uporządkowany teren, a tak nie będzie podatków, pozostanie niezagospodarowany, zarośnięty teren, a inwestor i tak wybuduje centrum, tylko już nie w Brzegu. Może centrum wybuduje w Skarbimierzu, a mieszkańcy miasta i tak będą robili zakupy w centrach, bo takie są czasy i nikt im tego nie zabroni.

Wróćmy do spraw mieszkaniowych. Wierzy pan, że w Zarządzie Nieruchomości Miejskich zajdą niezbędne zmiany do tego, aby instytucja ta zaczęła dobrze pracować? Pamiętamy o raporcie NIK negatywnie oceniającym działalności tej jednostki.
- Stąd zmiany w dyrekcji ZNM. Muszę jednak powiedzieć, że poprzedni dyrektor jednostki Andrzej Moryl nie ponosi jednoosobowo winy za to co się stało. Mimo że zachował się honorowo i, jak tylko NIK sporządził raport, oddał się do mojej dyspozycji. Uważam, że winę za niewłaściwą pracę instytucji ponosi nie tylko poprzedni dyrektor, ale również i pracownicy. Dyrektor miał zbyt dużą dozę zaufania do podległych mu pracowników, za których wziął pełną odpowiedzialność.

Część radnych twierdzi, że winę za nieprawidłowości ponosi burmistrz.
- Cóż, niektórzy radni nadal nie znają prawa z zakresu zarządzania nieruchomościami i ciągle nie rozumieją podziału kompetencji. Burmistrz po to przekazuje kompetencje dyrektorowi, by nie siedzieć tam codziennie i mówić co ma zrobić, kogo zwolnić lub zatrudnić. Tak nie jest i nie będzie. To dyrektor ma podejmować decyzję i zarządzać firmą. Nie jest ważne czy jest to Andrzej Moryl czy Marek Sidor, czy jeszcze ktoś inny. Jednostka ma dobrze pracować, a raporty pokazały, że źle się tam działo. Osobiście nie zgadzam się z wieloma zarzutami NIK, co głośno mówię. Stworzono bowiem na szczeblu krajowym przepisy prawa w zarządzaniu mieniem komunalnym i przerzucono ich wykonanie na gminy. Myślę tutaj o mieszkaniach socjalnych. To jeden z wielu przykładów. Jeśli bowiem odbywa się eksmisja z jakiegokolwiek lokalu, nawet prywatnego, to gmina ma zapewnić lokal socjalny czy tymczasowy. Nawet w sytuacji, w której nie ma do tego funduszy. Państwa nie interesuje, czy my mamy lokale. Musimy je zapewnić i tyle. Kiedy ich nie mamy, płacimy czynsz za wynajem. W taki oto sposób rozwiązano problem na szczeblu krajowym, a wszystkie gminy mają z tym kłopot.

Kolejny kłopot to finansowanie Urzędu Stanu Cywilnego.
- Niestety, mimo moich blisko dwuletnich starań, aby ktokolwiek zainteresował się tym problem, nie ma żadnej reakcji ani ze strony wojewody opolskiego, ani też ministrów. Do dzisiaj nikt się tym nie interesuje. Gminy dostają pieniądze na tzw. zadania zlecone, czyli wydawanie dowodów osobistych, załatwianie spraw meldunkowych, ślubów, wydawanie aktów zgonu itd. Niestety, od wielu lat dostają ich za mało. Dlatego w 2010 roku zacząłem liczyć, ile brzeżanie dopłacają do działalności USC. Okazało się, że są to ogromne pieniądze. Ta znacznie zmniejszona obsada urzędnicza, która jest obecnie w USC, powoduje wiele komplikacji dla mieszkańców. Nie wiem, co zrobić, by jeszcze było taniej, a z drugiej strony, aby mieszkańcy mogli załatwiać bez problemu swoje sprawy. W minionym roku na działalność związaną z USC dostaliśmy 230 tys. zł, a wydaliśmy 360 tys. zł. Dodatkowo, o czym warto pamiętać, obsługujemy gminę Skarbimierz, która na ten cel nie daje nam ani złotówki. Mieszkańcy Brzegu dopłacają do Skarbimierza, gminy o wiele zamożniejszej niż Brzeg. Gdybym jeszcze ograniczył o 130 tys. zł koszty działalności USC, to ludzie chyba by mnie ?zjedli". Tymczasem wojewoda nie zainteresował się problemem. A kiedy ma kontrolować dotację na funkcjonowanie cmentarzy w wys. 3 tys. zł, kontrola przyjeżdża corocznie. A tutaj dają 230 tys. zł i nic z tym nie robią. Wiedzą, że są to fundusze niewystarczające. Tymczasem zgodnie z ustawą o finansach publicznych powinienem zostać ukarany za to, że wydawałem gminne pieniądze na działalność USC, kiedy ustawa mówi jasno, że nie wolno mi tego zrobić. A może pan wojewoda przyjechałby i pokazałby jak za 230 tys. zł obsługiwać dobrze naszych mieszkańców? Chętnie popatrzymy i się nauczymy. Od dwóch lat nie dostałem choćby słownej odpowiedzi na ten problem.

Na zakończenie: mamy nowy herb miasta uchwalony razem ze statutem pod koniec minionego roku. Tymczasem w mediach przewijają się wywiady z radnymi, którzy podkreślają, iż jest to bubel, brzydactwo...
- ...za który oczywiście odpowiada Huczyński. Tutaj również muszę obalić kilka mitów. W poprzedniej kadencji rady wyszło, iż dotychczasowy herb miasta nie ma i nigdy nie miał opinii komisji heraldycznej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, co jest obowiązkowe. Zatem zwróciliśmy się do komisji heraldycznej i zaczęliśmy korespondować, co mamy zrobić, by nasz herb zyskał pozytywną opinię. Inaczej po podjęciu uchwały o statucie i herbie wojewoda uchyli ją właśnie z tego względu, że nie mamy procedury związanej z herbem. Dlatego też herb został wykonany według dokładnych zaleceń komisji heraldycznej, szczegółowymi, takimi, jak komisja chciała. Projekt herbu wykonał dr Andrzej Peszko, historyk i pracownik Urzędu Miasta. Dostaliśmy następnie pozytywną opinię komisji za pierwszym razem, co rzadko się zdarza. Dopiero wtedy miałem prawo przedstawić herb do akceptacji rady miasta. To radni decydują o statucie i herbie. Procedowali tą sprawę w komisjach i z tego, co wiem, nie było żadnych zastrzeżeń. Mogli powiedzieć, że wolą nie taki herb, a inny. Mogli zgłaszać inne propozycje. Podejrzewam, że wówczas uchylono by nam tą uchwałę. Dzisiaj, jak się okazuje, wielu radnych mówi, że herb jest brzydki, zwalają winę na burmistrza. Tylko zachodzi pytanie, czy wiedzieli, za czym głosowali, gdy dzisiaj nagle twierdzą, że herb jest brzydki?

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: T. Dragan, UM w Brzegu

(Tytuł pochodzi od redakcji portalu, w oryginale: "Wszyscy musimy dbać o dobry wizerunek miasta").

 

wywiady na pasku