czwartek, 25 kwietnia 2024

c.zdebikRozmawiamy z Cecylią Zdebik - Prezesem Zarządu i Dyrektorem Generalnym Przedsiębiorstwa Wyrobów Cukierniczych ODRA S.A. - o karierze i zamiarze pożegnania się z firmą, o fatalnym poranku 16 grudnia 2010 r. i zażegnaniu wrogiego przejęcia, o ludzkich rękach produkujących najlepszą w świecie chałwę i ulubionych słodyczach.


LESZEK TOMCZUK: Jak długo szefuje pani brzeskim Cukierkom?

CECYLIA ZDEBIK: To już 30 lat, wcześniej na stanowisku zastępcy dyrektora przedsiębiorstwa państwowego, a od 18 lat jestem prezesem Zarządu. Śmiało mogę powiedzieć, że to moje dziecko, zwłaszcza Spółka, którą z udziałem załogi tworzyłam od podstaw. Trzeba było ludzi przekonać do wniesienia udziałów i należało wykonać multum roboty papierowej wymaganej w sądach i urzędach. Karierę w Cukierkach rozpoczęłam od funkcji technologa, potem byłam szefem produkcji i dyrektorem handlowym. To był naturalny rozwój, każdy z etapów był dla mnie ważny bowiem wyposażał w wiedzę konieczną do kierowania Spółką. Moja kadencja mija za dwa lata i zamierzam wtedy pożegnać się z firmą.

Pod koniec roku w firmie odnotowano poważne tąpnięcie. Sprawa nie była za mocno nagłośniona w mediach, a przecież Spółce groziło przejęcie przez holding finansowy. Z pozycji obserwatora rzecz wyglądała nieciekawie: brzeskie cukierki znikają...

Nigdy nie chcieliśmy rozgłosu bo to fatalnie wpływa na kontrahentów handlowych, kredytodawców itd. Sprawa wybuchła 16 grudnia ub. roku i wszystko odbyło się za naszymi plecami, była to - trywialnie rzecz nazywając - krecia robota jednego z członków trzyosobowego Zarządu. Na codziennym, rutynowym spotkaniu z moimi zastępcami, ni stąd ni zowąd, p. Czesław Greczyn oświadczył, że jest w grupie kapitałowej 51%, która zamierza zbyć akcje holdingowi Jutrzenka w skład którego już wchodzą Kaliszanka i Goplana. W praktyce oznaczało to sprzedanie Odry konkurencji.

Jak pani przyjęła tę informację?

W pierwszym momencie do mnie nie dotarło, pomyślałam tylko, że to pewnie koszmarny żart. Nie ulega wątpliwości, że przeżyłam szok. Podczas posiedzeń Zarządu często spieraliśmy się w kwestiach szczegółowych, ale nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś zatryumfuje nielojalność. Mogę mówić o wierutnej zdradzie, czy wręcz o spisku zawiązanym w restauracji pod znamienną nazwą ?Trzy życzenia". Problem nie jest za nami, bo na ten moment bynajmniej nie jest jeszcze pewne, czy wspomniany holding z przejęcia zrezygnował.

Trudno było obronić status quo?  

Bardzo! Dzisiaj pieniądz odgrywa decydującą rolę a ludzka przyzwoitość schodzi na dalszy plan. Wyjaśnienie jest dość proste. Grupa największych akcjonariuszy nabyła praw emerytalnych i nagle pojawił się ktoś, kto za akcje zaoferował dwa razy tyle niż są one warte na podstawie bieżących wyliczeń bilansowych. Poza emeryturą otrzymaliby oni duże pieniądze, do własnej kieszeni, a wszystko odbyłoby się kosztem 650 osobowej załogi, która mogłaby mieć realne kłopoty z zatrudnieniem. Muszę zauważyć, że holding Jutrzenka w swojej ofercie ma produkty podobne do naszych i tak naprawdę jest zainteresowany wyłącznie sztandarowym produktem Odry, czyli chałwą i jej logiem. Jak dotąd 60% chałwy w kraju to nasza produkcja i - co tu kryć - jesteśmy w tym najlepsi. Do czasu, kiedy wspomniani akcjonariusze nie posiadali statusu emerytalnego wszystko im w Spółce odpowiadało: brali nagrody jubileuszowe, piękne odprawy i nagle nęceni dodatkowym pieniądzem postanowili zakończyć kariery kosztem całej załogi. Moje przeciwdziałanie zbyciu udziałów uwzględniało los załogi. Wierzę, że mieszkańcy Brzegu przejrzeli intencje tej grupy i zrozumieją, że obrona załogi miała sens.

Turcja i inne kraje Wschodu słyną z chałwy jednak do brzeskiego specjału nawet się nie zbliżają. Na czym ten sukces się zasadza?

Produkcję chałwy w Brzegu rozpoczęto w roku 1952 i do dziś utrzymujemy nie zmieniony poziom technologiczny. Produkcja chałwy w krajach wschodnich została natomiast całkowicie zmechanizowana. Przy tym produkcie liczą się ludzkie ręce, które są zdolne pięknie połączyć w charakterystyczne włókna dwa różne składniki. Każdy błąd, niedbałość lub zaufanie automatom psuje efekt finalny i otrzymujemy swoistą ?mamałygę".

c.zdebik

Oprócz chałwy zaczynacie produkować słodycze niczym nie różniące się od konkurencji, swoiste ?żujki i cukierki rozpuszczalne", tak jakbyście godzili się na unifikację.

Nic podobnego! Nasze produkty opierają się na naturalnych sokach, mają znakomite walory smakowe i są przeznaczone nie tylko dla dzieci. Rynek stawia przed nami takie wymagania toteż musimy stosować się do ogólnych trendów i na razie nam to całkiem dobrze wychodzi. Ale pragnę uspokoić, że produkcji tradycyjnych słodyczy, opartych o wypróbowane receptury i technologie, nie zaniechamy i wciąż w tym segmencie wprowadzamy udoskonalenia.

Proszę przedstawić swoich największych partnerów handlowych w świecie.

Nasz eksport to 10 % obrotu w przychodach. Swoje produkty: czekoladki, krówki, cukierki i drażetki wysyłamy głównie do Niemiec, Holandii, Szwecji oraz do krajów arabskich. Od lat mamy też dwóch partnerów w USA i Kanadzie. Badaliśmy tamten rynek i okazuje się, że trafiamy do środowisk Polonijnych, które chętnie sięgają po polskie produkty. Na amerykańskim rynku prym wiodą Rosjanie i właśnie z nimi robimy dobre interesy. Obserwujemy też trend, że nasze produkty coraz częściej pojawiają się w wielkich sieciach handlowych Ameryki. Niestety, spadły obroty z Rosją, która kiedyś była ogromnym odbiorcą naszej produkcji, ale to rynek wciąż obiecujący.

Posiada pani niezliczoną ilość tytułów honorowych, otrzymała szereg wyróżnień i różnego typu nagród. To podsumowanie wieloletniej obecności w branży i autentycznego dorobku. Który z tytułów ceni pani najbardziej?

Z największym sentymentem odnoszę się do tytułu: ?Brzeżanin Roku" - to bodajże druga edycja prowadzonego przed laty plebiscytu Magazynu Brzeskiego. Pierwszym laureatem, o ile dobrze pamiętam, był pan Paweł Kozerski a potem to ja dostąpiłam tego honoru. Po drodze zdobywałam inne laury, choćby Kobieta Sukcesu, Inżynier Roku, Złote Spinki i wiele innych, ale uhonorowanie przez mieszkańców mojego miasta cenię najbardziej.

Nie kusiło pani zajęcie się polityką?


Nie, nie... Choć miałam pewne propozycje. Przed czterema laty oferowano mi pierwsze miejsce na liście do Europarlamentu, ale pokusie nie uległam bo uznałam, że jestem bardziej potrzebna Spółce i załodze, która mi zaufała.

Brzeg ciągle nie ma posła, to dla miasta tej wielkości rzecz niedopuszczalna, może ktoś taki jak pani powinien spróbować, kandydatka wyważona, z ogromnym dorobkiem i przede wszystkim wolna od partyjnych uwarunkowań?

/uśmiech/ Przez ostatnie zawirowania w firmie nawet o tym nie pomyślałam, a wielka polityka nigdy mnie nie wciągnęła. Jeszcze przed czterema laty taką propozycję kategorycznie odrzuciłam, a dzisiaj? Szczerze mówiąc: nie wiem... /uśmiech/.

Pani prezes - na koniec najtrudniejsze pytanie: lubi pani brzeskie słodycze?


Tak, o tak! Moja hierarchia: numer 1 - chałwa; na drugim miejscu stawiam nadziewane karmelki, zwykłe nasze cukierki - kapitańskie i kukułki; no i numer trzy - kamyki brzeskie. Na dalszych pozycjach plasują się doskonałe czekoladki, których asortyment jest bardzo bogaty i urozmaicony.

Dziękuję za rozmowę.

 

wywiady na pasku