piątek, 26 kwietnia 2024
gomelanMiała rację Krystyna Łybacka, była minister edukacji, twierdząc rok temu, że w nomenklaturze oświatowej, po „starej maturze” i „nowej maturze” pojawi się nowy termin: ”giertychomatura.”




 Trudno bowiem uznać za sukces sytuację, w której, jeśliby na chwilę zapomnieć o maturalnej amnestii, egzaminu otwierającego bramę do wyższej edukacji nie zdało prawie 99 tys. abiturientów, czyli 25%. Abstrahując od faktu, że ten straszny Trybunał Konstytucyjny uznał amnestię za niezgodną z konstytucją i dał Giertychowi rok na wycofanie rozporządzenia amnestyjnego. A to oznacza, że w przyszłym roku to dziwne prawo nie będzie obowiązywać.

 Pierwszym pytaniem, które nasuwa się po analizie wyników i komentarzy dotyczących tegorocznych matur jest to, czy minister edukacji nie widzi, ile zła wyrządza jego pomysł rok temu zamieniony w przepis. Wówczas młodzież nie wiedziała, że dostanie taki „prezent” od szefa polskiej oświaty, w tym roku tak. I okazało się, że znaczna część tych maturzystów, którzy w tegorocznej sesji nie zdali jednego egzaminu, zrobiła to z premedytacją. Po prostu odpuścili jeden przedmiot, by mieć więcej czasu na przygotowanie się na dwa pozostałe. I to jest, zdaniem Giertycha, sukces Nowej Matury 2007.

 Można by jeszcze długo wyliczać negatywy „giertychomatury”: uczy cwaniactwa, obniża poziom wiedzy ogólnej późniejszych studentów, zmusza uczelnie o gorszej renomie do przyjmowania słabszych uczniów, równa w dół wymagania egzaminacyjne. Do tego trzeba dodać, że w 2009 roku obowiązkowym przedmiotem stanie się matematyka, a minister już zapowiedział, że wpłynie na Centralną Komisję Egzaminacyjną, by pierwszy egzamin z tego przedmiotu nie był zbyt trudny. Czy to, że minister edukacji narodowej ma zamiar ręcznie sterować poziomem egzaminów w polskich szkołach to pozytyw?

 Specjaliści od egzaminów zauważyli jeszcze inną tendencję – otóż poziom pytań i zadań tegorocznej matury był bardzo niski. Niektórzy posuwają się do stwierdzenia, że z takimi zadaniami powinni sobie poradzić uczniowie trzecich klas gimnazjów. I jeśli aż 25% maturzystów nie jest w stanie sobie z tym poradzić, oznacza to, że tak kształcenie ponadgimnazjalne, jak i podejście uczniów do egzaminu maturalnego uległo znaczącemu pogorszeniu.

 Trudno się temu dziwić, skoro nauczyciele wielu przedmiotów skarżą się, iż przez dzisiejszą formę egzaminu są zmuszeni do nauczania pamięciowego, nakłaniania do wkuwania, co w dłuższej perspektywie jest nieefektywne z punktu widzenia ucznia. W cywilizowanym świecie szkolnictwo nakierowane jest na to, by nauczyć młodzież analizowania problemu, wyciągania wniosków, rozumienia związków przyczynowo-skutkowych. U nas jest odwrotnie. I nawet jeśli nauczyciel chciałby przygotować ucznia do studiów  w stylu, nazwijmy go, „zachodnim,” to i tak jest krępowany przez system, który mu na to nie pozwala.

 Dodatkowo fakt, iż obniża się i poziom, i prestiż matury, potęgowany jest przez to, że w naszym kraju od lat notowane są najniższe nakłady na naukę i oświatę. Nawet w Albanii łoży się na to relatywnie więcej pieniędzy. Ponieważ edukacja i nauka są podstawami rozwoju społeczeństw, łatwo odpowiedzieć na pytanie, gdzie my tak naprawdę obecnie jesteśmy.

 Można wyobrazić sobie hipotetyczną sytuację, że za dwie dekady poziom nauczania tak się obniży, że za inteligenta będziemy uważali dopiero kogoś z doktoratem. Chyba jednak nie  zależy nam na tym, by inżynier bez doktoratu umiał zaprojektować most nad Wisłą a nie wiedział, jak nazywał się pierwszy elekcyjny król Polski, albo że Pluton już nie jest planetą Układu Słonecznego. A do takiej sytuacji, nie obrażając dzisiejszych inżynierów, doprowadzić może obniżanie wymagań wobec polskiego ucznia.

 „Giertychomatura,” jak i cała polityka edukacyjna Romana Giertycha, nie prowadzi zatem do podwyższenia wiedzy polskiego ucznia i dobrego przygotowania go do studiów i późniejszego życia. To smutne, bo sam minister, podwójny magister, świetnie znający język angielski, wzbudza poziomem wykształcenia szacunek. Mógłby akurat w tej sprawie równać do siebie.

 Po prawdzie, co smutne, tylko w tej… 

Grzegorz Omelan   


omelan na pasku