piątek, 29 marca 2024

ogonekandrzejŻycie bez długów, to przyjemność dostępna nielicznym z nas. Podobnie zresztą jest w państwie, województwie, powiecie i mieście. I tu nawet ci nieliczni, którzy przyjemności życia bez długu doświadczają powinni poczuć się zagrożeni







Dług państwa sięga obecnie 670 miliardów złotych, czyli przyjmując uproszczenie, że jest nas obecnie 39 milionów obywateli oznacza to, że od niemowlaka do stojącego nad grobem staruszka każdy ma dług 17.179,49 zł. Niemowlak z długiem się rodzi, staruszek z długiem odchodzi. Nielichym, bo to na dzisiaj przecież wartość niezłego osobowego auta. Na koniec 2009 roku dług miasta wynosił 8.457.242 zł, czyli znów przyjmując uproszczenie, że jest nas brzeżan 39.000 oznacza to 216,85 zł. W porównaniu z długiem, jaki zafundowało nam państwo to niewiele.

Jednak, gdy przyjąć, że na koniec bieżącego roku dług miasta sięgnie tylko 4/5 z zapisanej w budżecie kwoty 37.199.500 zł (tu 4/5 z powodu nierealności wykonania wszystkich planowanych inwestycji), czyli 29.759.600 zł kwota zadłużenia każdego brzeżanina wzrośnie około trzyipółkrotnie do 763,07 zł. I nie byłoby to nic groźnego, gdyby pewny był stały wzrost gospodarczy i będący jego pochodną stały wzrost dochodów miasta.

Po „rozmachowym” inwestowaniu w latach 1994 – 1998 burmistrza Marka Sidora, jego następca Maciej Stefański przez następne cztery lata zmagał się z pozostawionym mu zadłużeniem miasta. Gdy po nim w 2002 roku urząd objął Wojciech Huczyński, zastał około 4 miliony złotych przeterminowanych płatności, oczywiście nie wobec banków i funduszy, które kredytów i pożyczek w latach uprzednich miastu udzielały, ale wobec wspólnot mieszkaniowych i firm, które wykonywały roboty i usługi na rzecz miasta. Musiał mocno zacisnąć pasa, blokując nawet w IV kwartale 2003 roku zaplanowane wydatki i w pierwszym numerze „tuby burmistrza”, wiosną 2004 roku chwalił się: „Od początku mówiłem o przeterminowanych zobowiązaniach odziedziczonych w spadku po poprzedniej kadencji, które przez wiele miesięcy blokowały nasze działania. Był to czas, gdy finansami miasta rządzili wierzyciele, a nie pani skarbnik, czy ja - mówił burmistrz Huczyński. - Dziś sytuacja uległa zmianie: z przyjemnościa możemy poinformować, że trudny etap wychodzenia z długów mamy już za sobą i możemy już na bieżaco realizować wszystkie zobowiązania miasta.”

Spójrzmy więc, jak zadłużeniem miasta zarządzał podczas swojej kadencji. Poniższy wykres przedstawia trzy dane: dochód miasta, spłata rat i kosztów długu i zadłużenie na koniec każdego roku. Dane za lata 2002 – 2009 to rzeczywiste wykonanie, za 2010 to plan budżetu a za 2011 wieloletnia prognoza zadłużenia do 2024 roku.

dlug1



Z wykresu odczytać łatwo, że o ile pierwsza kadencja burmistrza a Wojciecha Huczyńskiego to konsekwentne zmniejszanie zadłużenia, to druga dokładnie odwrotnie, czyli systematyczne zwiększanie zadłużenia z tegorocznym rekordowym wzrostem związanym z modernizacją stadionu miejskiego. Tu trzeba zwrócić uwagę, że o ile za kadencji Marka Sidora i Macieja Stefańskiego zadłużenie wzrastało z powodu inwestycji służących wszystkim mieszkańcom (modernizacja oczyszczalni ścieków, budowa składowiska odpadów w Gaci, rekultywacja składowiska odpadów w Pawłowie) z wyjątkiem „krytej pływalni”, której koszty budowy nieomal dokładnie równe zadłużeniu miasta na koniec 2003 roku, to o inwestycjach w obecnej kadencji tego powiedzieć nie można.

Bo jakby nie starać się tego uzasadniać, to ani wybrukowanie placów przy ulicy Długiej, ani budowa kilku lokalnych dróg, ani wreszcie modernizacja stadionu miejskiego takiego powszechnego charakteru służenia wszystkim mieszkańcom nie mają. W 2011 rok wejdziemy z wieloma nierealizowanymi od lat tematami wymagającymi znacznych wydatków inwestycyjnych. O nich w następnym tekście.

Andrzej Ogonek

ogonek na pasku