sobota, 20 kwietnia 2024

a boberskiSławomir Mrożek to był święty człowiek. Zasłużył nie tylko na pochówek w krypcie zasłużonych, ale i na coś więcej. Potrafił bowiem czytelników mądrze, olśniewająco rozbawić.

 

A człowiek w ten sposób rozbawiony jest na chwilę zbawiony. Oczyszczony. Oddycha pełną piersią. Tylko przez chwilę, ale wartą zachodu. To jest ten moment ulgi, w którym Syzyf schodzi z góry i ma czas na myślenie. Uświadamiając sobie swój los, "jest ponad swoim losem", jak pisze Camus w Micie Syzyfa. Los łatwiejszy jest do zniesienia, jeśli umiemy go nazwać. Jeśli umiemy opisać go żartem, sarkastycznym, ironicznym, absurdalnym, wisielczym - w czym celował właśnie Mrożek - jeśli umiemy wybawić się od intelektualnej niemocy, gorszej od beznadziei, w obliczu absurdu istnienia. Mrożkowi nie było wcale do śmiechu, należał do smutasów, pesymistów - i dlatego był taki dowcipny. Trudno zresztą nie być pesymistą, jeśli się jest człowiekiem myślącym. Wszystko się kończy prochem, obumiera, niszczeje, gnije, idzie do piachu, zostają po nas co najwyżej guziki. Nie ma się z czego śmiać, ale się śmiejemy - i bardzo dobrze.

 

 

Slawomir-Mrozek-nie-zyje--Mial-83-lata

 

Dzięki rozśmieszeniu jesteśmy silniejsi od problemów, które nas przygniatają, od tego kamienia, który musimy wtaczać na szczyt góry, od klęsk, które są nieuchronne, od śmierci, która - jak powiada profesor Mikołejko - stworzyła życie i zabawia się nim. Poczucie humoru, które powinno się nazywać poczuciem komizmu (kolejny dowód na to, że język jest źródłem nieporozumień), nie ma nic wspólnego z dobrym humorem, dobrym samopoczuciem. Wręcz przeciwnie, bierze się ono ze złego humoru, złego samopoczucia - i służy ich poprawieniu. Małemu dziecku, jak się rodzi, też nie jest do śmiechu, jakby mogło, toby się powiesiło na własnej pępowinie, potem trochę zmienia nastawienie, na ogół, rośnie, przyzwyczaja się, żyje, z braku ciekawszej alternatywy... Oby trafiło na Mrożka. Mrożek i inni wielcy humoryści są nauczycielami mądrego i dowcipnego narzekania: na świat, na los, na kondycję ludzką. Jak w tym rysunku, gdzie Mrożkowy everyman, karykaturalny ludzik z wielkim nochalem, ale i z wyraźnym, mimo prymitywnych środków, za pomocą których został przedstawiony, smutkiem na twarzy, pyta: "Dlaczego narysował mnie Sławomir Mrożek, a nie Leonardo da Vinci?". Co można do tego dodać? Po takich zdaniach poznać mistrza. Takiego narzekania nam trzeba. Bo nie jest na przykład mądrze ani ładnie, ani godziwie narzekać na twarde mięso wołu, kiedy się go zabiło i zjada - a taki rodzaj narzekania w świecie dominuje. "Błogosławieni niech będą ci, którzy umieją rozśmieszać, albowiem oni, smutni rozśmieszacze, zbawczy rozbawiacze, zasiądą po prawicy Ojca, aby bawić żywych i umarłych, a śmiechom z ich powodu nie będzie końca." - Tak bym oczywiście powiedział, gdybym wierzył.

 

boberski na pasku