czwartek, 18 kwietnia 2024
aboberskiJest w Brzegu publicysta, który publikuje, chociaż nie pisze. Znaczy, kradnie cudze teksty i się pod nimi podpisuje - uściśli domyślnie ktoś nie znający brzeskich realiów. Uchowaj Boże! To uczciwy człowiek. Nie kradnie, nie podpisuje, wszystko odbywa się legalnie, za wiedzą i zgodą prawowitych autorów - są to po prostu przedruki z innej, ogólnopolskiej gazety. Publicysta ten nie pisze, ale tak jakby pisał.

 

Nie jest autorem, ale tak jakby był. Jak to się dzieje? Przedziwnie, mistycznie. Nie jest autorem tekstów, które publikuje na swojej stronie w lokalnej gazecie, bo jest kimś więcej. Nadautorem. Na niebiosach. Przez którego wszystko się staje. Nie podpisuje się pod nie swoimi artykułami, co prawda, ale za to nad nimi swój portret umieszcza, to jego podpis jest właściwy, i jego imprimatur, i z tego portretu, ponad tłum brzeżan i brzegowian wywyższony, ważniejszy od tych dziennikarzy, którym stwarza możliwość zaistnienia w powiatowej przestrzeni, patrzy w zadumie i malującej się na twarzy trosce na Polskę, Europę i świat, na historię. A czytelnik, nawet jeśli tego nie czyta, w zachwycie i czci nabożnej na kolana pada!

 

Przepraszam czytelników, którzy dali się nabrać, myśląc, że to będzie felieton o panu Zbigniewie Oliwie i jego ulubionym organie. Brzeskim prasowym, znaczy. Uchowaj Boże! Ja tylko chciałem raz być jak Zbigniew Oliwa i raz w życiu opublikować nie swój tekst pod swoją „twarzą". Nie swój, ale tak jakby swój. Nie być jego autorem, ale tak jakby być. Nie podpisując się pod nim, a podpisując się nad nim, a podpisując się nad nim - podpisując się pod nim. Co też zaraz, pod osłoną Tomczukowego portalu, który wielce sylwiczny jest, uczynię, piekąc przy tym ogniu i drugą pieczeń, a mianowicie zapraszając tym tekstem na kolejny SIC ET NON (rozrastający się nam ostatnio w jakiś niesamowity cykl „rozmów napoczętych"), który odbędzie się w najbliższy piątek 7 września o godz. 18.00 w Herbaciarni, a którego temat Radosław Wiśniewski sformułował następująco: „Polska literatura na EURO - czy polska literatura ma coś do powiedzenia Europie, światu, historii?". W dyskusji wezmą udział znamienici goście: Karol Maliszewski i Ryszard Chłopek, oraz mniej znamienici tubylcy: Radosław Wiśniewski, Krystian Ławreniuk i Adam Boberski.

 
A zatem czy literatura polska ma coś do powiedzenia Europie, światu i tak dalej? Ma na przykład do powiedzenia to, co poniżej będzie opublikowane, kawałek zdrowego pesymizmu, słowa aktualne z jakże aktualnej powieści Witkacego z roku 1929, z inwazja chińską w tle, pt. Nienasycenie:
 
Wiara w sens życia jest jedynie udziałem ludzi płytkich. Ze świadomością irracjonalności istnienia żyć tak, jakby ono było racjonalnym - to jest jeszcze marka. To leży między samobójstwem a bezmyślnym bydlęctwem. Wszystko, co było głębokim, powstało tylko z rozpaczy ostatecznej i zwątpienia. Ale miało tę wartość, że przez wynik, niepodobny nawet do źródła swego, uświadamiało innych o czymś zupełnie innym: o indywidualnej ich wartości, która znowu tworzyła podstawy uspołecznienia, uniemożliwiającego następne zwątpienie. Ale dziś czasy wątpicieli skończyły się. Trzeba bezmyślnie - nie w znaczeniu technicznym oczywiście - działać: produkować jak najwięcej za wszelką cenę. Wszystko, co czynimy (...), są to tylko różne formy tego zamaskowania przed sobą ostatecznego nonsensu istnienia. Ludzkość baranim pędem dąży do szczęścia niewiedzy, zaczynając gnębić tych, skarlałych dziś, uświadomicieli, którzy jej w tym przeszkadzają, nic w zamian nie dając. Byli potrzebni dawniej dla uświadomienia bydła i dania mu możności organizacji. Teraz są zbyteczni - mogą ginąć, tym bardziej że są dużo niższej marki niż ci dawni. Tak - to jest pewne - że sam fakt istnienia jest potworny: polega na krzywdzie innych, począwszy od milionów istnień, ginących w nas w każdej chwili - i rodzących się - to prawda, ale na taką samą mękę, abyśmy mogli trwać ten marny wycinek czasu.
 
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Nienasycenie, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1982
 
Jeszcze raz zapraszamy na SIC ET NON! Całkiem serio!


Adam Boberski
 

boberski na pasku