zdebik frontRozmowa z Cecylią Zdebik (TRZB) - kandydatką na burmistrza Brzegu

 

 

LESZEK TOMCZUK: Zdecydowała pani zawalczyć o najwyższy urząd w mieście?

CECYLIA ZDEBIK: - Oczywiście. Przed dwoma laty zostałam szefową Towarzystwa Rozwoju Ziemi Brzeskiej, które od początku istnienia włączało się w życie miasta i powiatu. Troszczymy się o naszą małą ojczyznę i na spotkaniach poruszamy najistotniejsze problemy, z którymi borykają się mieszkańcy miasta i okolicy. Mamy plan naprawy sytuacji, która jaka jest, każdy widzi. Najkrócej mówiąc Brzeg nam podupadł. TRZB namaściło mnie na kandydatkę do ubiegania się o najwyższy urząd w Brzegu. Obdarzono mnie wielkim zaufaniem i zrobię wszystko, by nikogo nie zawieść.

 

Ludzkie pytanie: potrzebne pani kłopoty?

- /śmiech/ Dość konsekwentnie unikałam polityki. W przeszłości miałam propozycję startu do Europarlamentu z pierwszej pozycji w Opolu. Ponadto trzykrotnie nakłaniano mnie do ubiegania się o urząd burmistrza w Brzegu. Wtedy odrzucałam takie ambicje, było nie było - polityczne, bowiem pozostawałam w wirze pracy w PWC ODRA S.A. i nie mogłam zostawić załogi, która mi ufała i z którą byłam związana nieprzerwanie przez 38 lat. Był to okres prosperity naszej firmy i uznałam, że bardziej potrzebna jestem ?Odrze".

 

Burmistrzowanie w brzeskim wydaniu przypomina zapasy, albo ciągłe układanie się z różnymi środowiskami. Ma pani siłę?

- Mam w sobie mnóstwo energii i absolutnie nie czuję się - ani mentalnie ani wiekowo - emerytką. Od trzech lat wypoczywam i czuję, że mogłabym jeszcze coś pożytecznego zrobić. Panie redaktorze, ja nie potrafię siedzieć bezczynnie. Dom, ławeczka i trawnik - owszem, ale trzeba też siebie dać innym. Coś jeszcze panu zdradzę. Dokonałam bilansu zdrowotnego i lekarze są zgodni: jestem silna i gotowa do działania. Trzy lata ?nicnierobienia" to sporo czasu do nabrania dystansu do przeszłości i otwarcia się na przyszłość. Jestem w dobrym momencie i - sama zadam pytanie - jeśli nie teraz, to kiedy mam się realizować w nowej roli społecznej?

 

?Wielka pani prezes, po wielkiej karierze, szuka mocnych wrażeń, za mało jej pieniędzy?" - takie wątpliwości podnosi się w niektórych kręgach.

- Na ten trudny urząd nie idę dla pieniędzy. Każdy kto mnie zna, takiego podejrzenia mieć nie powinien. Rozmyślając o moim mieście nie patrzę przez ten pryzmat. Czas jest taki, że w Brzegu nie polityka jest najważniejsza. Miastu jest potrzebny ktoś, kto ponad podziałami politycznymi zajmie się organizmem miejskim. Brzeg to przecież wielkie przedsiębiorstwo, które musi mieć sprawnego menadżera, a ja chcę i potrafię zarządzać.

 

Wrócę do zapasów politycznych. W ?Odrze" była ustawiona załoga i zero polityki, która w nowej roli z pewnością się pojawi. Podgryzanie, konkurowanie, hakowanie... Widzimy czym zajmuje się obecna władza. Ma pani swoją koncepcję?

- W mojej wieloletniej pracy miałam styczność z różnymi środowiskami, praktycznie ze wszystkimi ludźmi biznesu, także z politykami, i potrafię zadbać o interes i główny kierunek rozwoju. Proszę mi wierzyć, że miasto powinno się prowadzić podobnie. Politykę trzeba zostawić z boku. Gra w biznesie jest ostra, ale pozbawiona politycznej ?brzydoty". Mnie polityka nie interesuje! Pokażę wyborcom swój program, który jest bardzo prosty. Chcę być gospodarzem, a nie politykiem. Udowodnię, że miastem można zarządzać razem z ludźmi. To jest moja naczelna idea. Żadnych arbitralnych decyzji i wykłócania się z kim popadnie. Odnoszę wrażenie, że o tym zapomnieliśmy. Rządzi mała grupka ludzi i nie wsłuchuje się w głosy mieszkańców. Nie wolno obrażać się na tych, którzy mają inne zdanie. Tacy ludzie zawsze się znajdą, i kto wie, może właśnie oni mają rację? Jestem otwarta na dialog. Lubię ludzi i chcę by ludzie mnie lubili.

 

Czy partnerska współpraca z radnymi jest w ogóle możliwa?

- Bezwzględnie! Bez oparcia w radzie miejskiej burmistrz może mieć same kłopoty. Nie wyobrażam siebie w roli osoby walczącej z radnymi.

 

Jakie środowiska stoją za kandydatką na burmistrza z ramienia TRZB?

- PO i PiS patrzą z życzliwością, choć, jako partie dominujące, postanowiły wystawić swoich kandydatów. Rozmawiamy z różnym środowiskami i na ten moment czujemy wsparcie z ich strony. Już widzimy, że nie działamy w próżni, że popierają nas przedsiębiorcy, rzemieślnicy, handlowcy, organizacje pozarządowe działające w różnych dziedzinach, ludzie o różnym statusie społecznym i w różnym wieku.

 

Mamy nowe czasy, zestarzeli się rządzący Brzegiem, może czas na młodych?

- Jak wygram wybory moimi zastępcami zostaną ludzie młodzi, którzy - nie kryjmy tego - nauczą się przy mnie właściwego zarządzania. Ze swojej strony oferuję ogromne doświadczenie. Mam świadomość, że przyszłość należny do ludzi młodych, a ja wciąż taką się czuję /śmiech/. Mieszanka młodości z doświadczeniem może wydać dobre owoce. Wszyscy twierdzą, że Brzeg jest miastem ludzi starych, może potrzebny jest burmistrz rozumiejący ludzi trzeciego wieku? Ktoś, kto jest jeszcze silny i zarazem potrafi porozumiewać się z młodą generacją. Chcę podzielić się władzą z młodymi, wszystkim wyjdzie to na zdrowie.

 

c.zdebik ogrod

 

Wskaże pani konkretne osoby, które mogłyby współrządzić Brzegiem?

- Znam wielu ambitnych, młodych ludzi, których widzę obok siebie. Może za wcześnie na personalia, zaczekajmy do wyniku wyborów. W gronie startujących na urząd burmistrza widzę wspaniałych kandydatów na moich zastępców i najbliższych współpracowników. Nie chcę dzisiaj wymieniać nazwisk, bo nie wiem czy te osoby tego sobie życzą. W obecnej radzie mamy paru wybijających się radnych, których interesuje merytoryczna praca. Na moją ocenę tych osób nie mają wpływu szkalujące teksty, jakie ukazują się w różnych mediach. Jestem przekonana, że współpraca z takimi ludźmi ma sens, przysłuży się bowiem dobru nas wszystkich.

 

Krążą opinie, że pożegnanie z ?Odrą" było nieeleganckie, rzekomo zostawiła pani po sobie spaloną ziemię. Proszę o komentarz.

- To nieprawda! W momencie mojego odejścia ?Odra" świetnie prosperowała na rynku i miała bardzo dobry zbyt. Każdy marzył o tak znakomitej marce. Zostawiłam zakład poszerzony o nowe tereny i obiekty, nowoczesne maszyny i urządzenia. Zatrudniałam w Brzegu najwięcej ludzi i za te osiągnięcia uzyskałam mnóstwo prestiżowych nagród oraz wyróżnień. Wszystko więc przeczy tezie ?spalonej ziemi". PWC ODRA była spółką akcyjną i jeżeli akcje zostały sprzedane, bo znalazł się kupiec chcący zapłacić więcej niż spodziewali się akcjonariusze, to oni ziścili swoje oczekiwania. Skorzystali z okazji i zbyli akcje, wszedł nowy właściciel, który uzyskał pełne prawo do zarządzania. Z wieloma pomysłami nie zgadzałam się i stąd moje nagłe, po blisko czterdziestu latach, odejście. Nie zaakceptowałam sposobu zarządzania w wydaniu nowego właściciela, bo kiedy nabywał akcje przedstawił zupełnie inną wizję rozwoju firmy. Miała to być spółka kapitałowa w ramach kapitału spółek warszawskich z samodzielnością funkcjonowania w oparciu o ustalony budżet. Miał być położony nacisk na promocję marki ?Odra", na działania marketingowe, co miało wpłynąć na wzrost sprzedaży i dalszy rozwój przedsiębiorstwa. To właśnie o tym zarówno zarząd jak i cała załoga rozmawiała z nowym właścicielem. Niestety stało się całkiem inaczej, ograniczano produkcję, rozpoczęto proces zwalniania ludzi, zostaliśmy po prostu oszukani. Po tym wszystkim nie czułam się komfortowo. Wolałabym przecież odejść z firmy, która jest jeszcze bardziej znana i ceniona na rynku krajowym i zagranicznym. Kiedy teraz ktoś tnie koszty poświęcając załogę, to nie może być przypisywane mojej osobie. To jest czarna propaganda i obwinianie mnie za decyzje, na które już nie miałam wpływu. Zawsze dbałam o to, żeby firma się rozwijała i chciałam, żeby tak było dalej. Posiadanych akcji nigdy nie wystawiłam na sprzedaż, większość akcji podarowałam córkom, które wciąż nimi dysponują.

 

Jaką perspektywę widzi pani przed sobą w roli gospodyni Brzegu?

- Chcę i potrafię zarządzać organizmem miejskim i przy okazji mogę przygotować młodych ludzi do tej trudnej roli. Brzeżanie oczekują zainteresowania się ich sprawami, rozwiązywaniem ich problemów, mądrych decyzji i spokoju. Jestem przekonana, że w czasie pierwszej mojej kadencji miasto zacznie oddychać.

 

Zmiana burmistrza może wywołać trzęsienie ziemi w urzędzie. Pracownicy są pełni obaw o własną przyszłość. Trzeba bać się zmiany?

- Absolutnie nie! Nie zamierzam robić rewolucji kadrowej, przeciwnie, jestem przekonana, że większość urzędników to znakomici fachowcy (wielu znam osobiście) i ?zamiatanie kadrowe" nie jest w moim stylu. Mam przekonanie, że wszystko, co zamierzam zrobić - wyjdzie, bo z marszu podejmę współpracę z obecną załogą. Straszenie ?trzęsieniem ziemi" jest grą na przetrwanie tych, którzy mają nieczyste sumienia. Pracownicy podlegający burmistrzowi to przyzwoici ludzie i zasługują na szacunek. Trzeba tylko stworzyć im warunki oraz nie przeszkadzać w pracy.

 

Przez dwanaście lat zarządzano Brzegiem w permanentnym konflikcie. Jaki będzie styl Cecylii Zdebik?

- Tylko w zgodzie można budować. Mnie interesuje spokój i przewidywalność. Chcę się wsłuchać w głos mieszkańców naszego pięknego miasta. Szanuję ludzi, bo ludzi lubię. Jestem kobietą dialogu. Bez współpracy z ludźmi nie byłabym taką osobą, jaką jestem dzisiaj i nie osiągnęłabym tego, co wszyscy przez lata podziwiali. Ale to nie pora, żeby się przechwalać i wspominać. Zamierzam udowodnić, że jeszcze na wiele mnie stać. Liczy się przyszłość, a wybór należy do brzeżan.

 

Dziękuję za rozmowę.