wisniewski radi2Dlaczego Polacy się dziwią, że Viktor Orban, premier Węgier, zaprasza Putina, na rocznicę wyzwolenia Węgier? Chodzi im, tym Polakom, o Putina czy po prostu nie wiedzą o które wyzwolenie chodzi?

 

Czy o to w 1849 roku kiedy Iwan Paskiewicz dzielnie wyzwolił Węgrów od nich samych i polskich najemników? No bo taki Józef Bem i czy Henryk Dembiński to przecież najemnicy byli, nie?

 

orban putin

 

Z Rosją nigdy nie walczy nikt godny uwagi. Nigdy. Zawsze tylko faszyści, wrogie elementy i najemnicy. Albo rusofoby. I Rosja, zamiennie ze Związkiem Radzieckim, zawsze walczy o pokój i samostanowienie narodów, nigdy nic dla siebie. Dlatego z małego księstwa tak się rozrosła terytorialnie. Bo ciągle się broni. I ciągle walczy o pokój i z czyjąś agresją. I zawsze wyzwala. Na przykład wyzwalała moje miasto i miasto Tomka Grobelskiego, czyli Brzeg, tylko, że nas tam wtedy nie było, ani nie było naszych rodziców, ani dziadków. Bo kiedy Armia Czerwona wyzwalała Brzeg, to miasto się nazywało się od 300 lat Brieg i zamieszkałe było w większości przez Niemców. A jednak mówiło się, że to było wyzwolenie. Nie wiadomo kogo, od czego ale wiadomo przez kogo. Wiadomo, że zostało wtedy zniszczonych i uszkodzonych 80% budynków w mieście. Tam gdzie stały teraz są planty i plomby. Bardzo przestrzenne, gustowne.

Ale skoro mowa o Armii Czerwonej i roku 1945 – może premierowi Węgier chodziło o wyzwolenie Budapesztu w lutym 1945 roku? Armia Czerwona zgniotła opór 2 Armii Węgierskiej i XI Korpusu Waffen-SS broniących Budapesztu ramię w ramię. W ramach wyzwolenia zniszczeniu i uszkodzeniu uległo 80% budynków w Budapeszcie. To podobnie jak w wyzwalanym w tym samym czasie przez Armię Czerwoną Brzegu, moim mieście. I rodzinnym mieście Tomka Grobelskiego, który się ze mną nie zgadza, i mówi, że jestem rusofobem, do tego anachronicznym i żebym lepiej sprawdził czy mnie czołg nie przejechał.

Pytam go z tego miejsca – czy żeby nie być uznanym za rusofoba, trzeba kochać wszystko co przychodzi z Rosji? Czy mogę być rusofilem, gdy chodzi o koncerty Siergieja Rachmaninowa albo Dimitrija Szostakowicza, a po prostu nie lubić rosyjskiego imperializmu? On mi nie odpowie, bo ma pewnie rację, albo chociażby ma przekonanie, że ma rację a w tym wypadku to wychodzi na to samo. I pewnie dlatego wszyscy przegrywają z Armią Rosyjską, zamiennie z Czerwoną, bo ona zawsze strzela tylko do wrogów i tylko jak ją ktoś bardzo sprowokuje, a jej wrogowie to strzelają do wszystkiego co się rusza, a nie tylko do swojego wroga i dlatego marnują strasznie dużo amunicji. I to oni gwałcą swoje kobiety, zanim tam wejdzie Armia Rosyjska. Albo Czerwona. I potem zwalają całą winę na forpocztę pokoju i szacunku dla jednostki ludzkiej.

Zresztą czy wiadomo ile kobiet zostało zgwałconych w czasie wyzwolenia? W Brzegu. Albo w Budapeszcie. Bo wiadomo, że według niemieckich danych w roku wyzwolenia i trochę po nim zanotowano o 10 milionów więcej skrobanek niż w roku poprzedzającym wyzwolenie. Brzmi jak początek wyzwolenia seksualnego Niemiec i Niemek. Ale Armia Czerwona przecież nie grabi i nie gwałci. Albo gwałci, ale tylko Niemki. No może Niemki i faszystki. A może Niemki, faszystki i wrogi element? I tylko wtedy kiedy musi. I tylko w roku 1945 i trochę w 1944 a potem to już nie.

I potem to już jest koniecznym partnerem do rozmów. Ale tak ogólnie, to ona przecież cały czas wyzwala. Nawet rusofobów. Tylko czy aby rusfobem nie jest każdy, komu nie podoba się realna lub potencjalna obecność rosyjskiej armii na jego ziemi? I każdy, kto zadaje niewygodne pytania? Na przykład: ile się szkoli pospolite ruszenie w używaniu kałasznikowa, a ile w używaniu radaru? I każdy, kto zapyta kto płaci za hektolitry benzyny zużywane w każdej godzinie przez sprzęt do strzelania na gąsiennicach, jakiego używają rolnicy z Donbasu? I każdy kto nie przyznaje Rosji specjalnych praw w bliskiej zagranicy, bo na przykład jest tą bliską zagranicą? I każdy kto zwraca uwagę, że za granicą, oznacza po prostu „za granicą” i nie ma znaczenia czy ta zagranica jest blisko czy daleko? Na przykład w Siedmiogrodzie. Albo w Budapeszcie. No bo w 1945 roku w Budapeszcie jeszcze był korpus rumuński i on też wyzwalał Budapeszt. Ale jakoś władz rumuńskich Orban nie zaprosił. A może Orbanowi w takim razie chodzi o wyzwolenie Budapesztu w 1956 roku, kiedy Armia Czerwona zgniotła obcy Węgrom reżim Imre Nagya i znowu po bratersku, za zwykłe „Bóg zapłać” wyzwoliła ich od samych siebie? To by pasowało, bo wtedy w Budapeszcie nie było Rumunów i nie trzeba było ich zapraszać na rocznicę wyzwolenia.

A czy wiadomo co poza rocznicą wyzwolenia i rurą pełną gazu ma wspólnego Władimir Putin i Viktar Orban? No bo coś muszą mieć, że tak dobrze się rozumieją. Może Orban marzy o tym, żeby doszło do powstania separatystów węgierskich w Użhorodzie na Zakarpaciu, które teraz jest w granicach Ukrainy. I może też chciałby podarować Węgrom wzmożenie poczucia narodowej godności? Bo może jest tak, że Orban jak niejeden Węgier nie może odżałować imperium Węgierskiego od Orawy po Dalmację? A przecież wiadomo, że dla Putina największą tragedią XX wieku był rozpad ZSRR? To może dla Orbana taką największą tragedią był rozpad Austro-Węgier? Bo wtedy Węgry miały najszerszy zasięg terytorialny. Chociaż tylko jako część C.K. monarchii.

A może Orban chciałby w podobny sposób, jak Putin broni ludności rosyjskojęzycznej wszędzie gdzie ktoś się odezwie po rosyjsku, bronić ludności węgierskojęzycznej? I obronić Słowację, Wojwodinę, Siedmiogród, Zakarpacie, Orawę? Bo w muzeum św. Stefana w Sekesfehervar jest mapa pokazującą kult relikwii na ziemiach węgierskich i pokazuje te ziemie, i ich jest bardzo dużo. I na tej mapie Tatry też są węgierskie. I to nie jest jedyna taka mapa na Węgrzech. W innych muzeach mają podobne. Może też mają w szkołach i atlasach? Czy w takim razie ci wszyscy mieszkający na ziemiach węgierskich, które dzisiaj nie są Węgrami są może według koncepcji Orbana także nieuświadomionymi Węgrami? Tak jak Ukraińcy według Putina są nie do końca uświadomionymi Rosjanami?

Bre niew i KadarA co by było gdyby po kilku kolejnych rozejmach armia rosyjska doszła do Zakarpacia? Oddałaby je Węgrom? Tak jak Wileńszczyznę ZSRR oddało Litwie, zanim ją wchłonięto jako kolejną republikę? Coś musi być na rzeczy, bo jak zapytałem kolegę Węgra, dlaczego w granicach Węgier umieścili Słowację, to powiedział, że w dla niego Słowacja to takie nowomodne określenie Górnych Węgier, i żeby nie przesadzać z tym narodem słowackim. Ale nie odpowiedział mi już nic na pytanie o Chorwatów, Serbów, Bośniaków, Rumunów, którzy mieszkają obok Węgrów na ziemiach węgierskich.

Czy w takim razie jeszcze kogoś dziwi, że premier Węgier tak dobrze się rozumie z prezydentem Rosji? Czy jeszcze ktoś głośno powtórzy, że marzy abyśmy mieli Budapeszt w Warszawie?