piastelsi dzis1„Jasiu śpij w spokoju”. Wiązankę z herbacianych róż z szarfą z w/wym. napisem złożyliśmy na Twoim grobie 17 marca br. w pierwszą rocznicę śmierci.
Pogrzeb Twój miał miejsce 21 marca 2014 roku w pierwszy dzień wiosny! Co za ironia! Pogoda dostroiła się do pory roku, było ciepło, słonecznie, wiosennie. A my na wieki żegnaliśmy Ciebie! Byłeś niekwestionowanym filarem Zespołu Muzycznego „Piastelsi”. Miałeś absolutny słuch, a mimo to nigdy nie wywyższałeś się, nie było w Tobie cienia pychy, dominacji. Wręcz odwrotnie; byłeś skromny, serdeczny, ciepły, zwyczajny kolega, ale muzyk był z Ciebie nadzwyczajny. Potrafiłeś zagrać na każdym instrumencie, czułeś i kochałeś muzykę, a życie tak bezlitośnie obeszło się z Tobą. Wiele razy zadawałam sobie pytanie: dlaczego?
Mówiłam głośno: Jasiu zmarnowałeś talent! Z Twoimi zdolnościami powinieneś zajść znacznie dalej, wyżej. Mam wrażenie, że równie dobrze poradziłbyś sobie grając w zespołach „Trubadurzy”, „Czerwone Gitary” czy „Niebiesko Czarni”. Gdyby dane ci było doskonalenie zdolności i możliwość kształcenia się, nie ustępowałbyś najlepszym muzykom.
Nie znam się na muzyce, ale muzykę odbieram sercem, wrażliwością mojej duszy i chyba umiem odróżnić muzykę dobrą od złej W każdym razie Wy - moje przybrane dzieci – nauczyliście mnie tego. Za to wam także dziękuję.
Kiedy na Ogólnopolskim Przeglądzie Zespołów Instrumentalno – Wokalnych w Polanicy Zdroju 12 marca 1967 roku Jasiu na gitarze solowej wygrał bardzo szybkie rytmy „Czardasza” Monttiego i Ondraszka Hadyny, sala Teatru Zdrojowego oszalała z podziwu. Owacje były tak wielkie, że jury w niebagatelnym składzie (m.in. p. A. Osiecka, p. A. Kurylewicz, Wanda Warska) zezwoliło - w drodze wyjątku - na bis. Generalnie program koncertu bisów nie przewidywał.
Żeby wygrać na gitarze bardzo szybkie rytmy czardasza, trzeba być nie lada gitarzystą. Niewielu tego potrafi dokonać. Na bis chłopcy z Zespołu zagrali kankana Offenbacha z „Orfeusza w Piekle”. Kankan też wymaga mistrzostwa w wykonaniu. To też okazało się niewystarczające dla zgromadzonej w Teatrze Zdrojowym widowni i spełniając usilną prośbę publiczności redaktor Spyra z Wrocławia, prowadzący program, za zgodą jury, zapowiedział kolejny utwór na bis. Tym razem popłynęły czarowne, sentymentalne dźwięki przeboju lat sześćdziesiątych XX wieku – „Maria Elena”. Tym wykonaniem czterech wspaniale zagranych utworów – „Piastelsi” z Brzegu wywalczyli III miejsce w skali kraju. Największy ich sukces!
Jasiu byłeś rewelacyjny, ale poza Nim cudownie zagrali Jerzy Kondracki „Mecenas”, Andrzej Urbanowicz – pozostałe dwie gitary basowa i akordowa, za perkusją siedział Tadzio Wionczek. Tadek do dzisiaj mieszka w Kopenhadze. Ożenił się jeszcze w Polsce, tuż po złożeniu matury w Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu („Piatelsi grali na Twojej studniówce). . Dzisiaj jest już dziadkiem i emerytem, ale świetnie się ma.
Jury przyznało w grupie zespołów gitarowych:
I miejsce „Warszawskim Kurantom” z Zakładów im. Róży Luksemburg z Warszawy
II miejsce przypadło „Synkopom” z Klubu Relax w Zielonej Górze
III miejsce „Piastelsom” z Klubu „Odra” w Brzegu
Radość chłopców z zespołu była tak wielka, że będąc ubrani w białe spodnie i czerwone marynarki z białymi wyłogami stoczyli się ze skarpy pełnej błota, bo to był 12 marca. Spodnie nadawały się do wyrzucenia. Zapracowali sowicie na nowe.
„Piastelsi” wystąpili w grupie zespołów gitarowych, ale poza tą czwórką trzon Zespołu stanowili:
- Leszek Rajtar – doskonały saksofonista, człowiek który nadał nazwę zespołowi; „Piastelsi”
- Leszek Krokosz i Zosia Leszczyńska – wokaliści.
Perkusiści zmieniali się często. Pierwszym był Kazimierz Krajewski, Marian Dyduch, a potem plejada następnych: Władek Rolka, Romek Czupiał, Florek Mandat, Janusz Gawlikowski i wielu wielu innych.
Pierwszy skład Zespołu „Piastelsi” to: Jasio Żelazowski, Andrzej Urbanowicz, Jerzy Kondracki, Leszek Rajtar, Leszek Krokosz i Zosia Leszczyńska. Ci ostatni to wokaliści.
To wszystko stanęło mi w oczach przy Twoim grobie Jasiu. Pamiętam jak na parę tygodni przed Przeglądem wcielono Ciebie do armii do jednostki wojskowej w Nysie. Odbyłam kilka wizyt do Referatu Wojskowego przy Wojewódzkiej Radzie Narodowej w Opolu, gdzie rezydował gen. Freń. Kiedy stanęłam przed obliczem generała i przytoczyłam mu moje nie typowe argumenty, także ku memu zdziwieniu, uzyskałam urlopowanie młodego rekruta przed przysięgą. Generał stwierdził, że tak nietypowej sprawy nie miał nigdy i urlopował Jasia na 5 dni bez żadnej obstawy. W to, że uda mi się przekonać generała nie wierzył bez mała nikt, a jednak! Był to największy jak dotąd mój sukces militarny.
We wtorek 17 marca przyjechali na cmentarz wszyscy Twoi koledzy, przyjaciele, a nawet sympatycy. Na grobie Twoim Jasiu złożyliśmy wiązankę kwiatów, zapaliliśmy znicze, znicze na mogiłach pozostałych „Piastelsów”. Leszek Rajtar wpadł na cudowny pomysł, by wziąć ze sobą klarnet (Leszek w Zespole znany jest z bardzo dobrych pomysłów). Przy każdym grobie naszych kolegów zagrał melodię, którą każdy z nich najbardziej kochał za życia. Przy grobie Janka wybrzmiały trzy melodie m.in. nokturn Chopina. Leszek bardzo się napracował bo grał przy grobach: Piotrka Rudnickiego – naszego konferansjera, Leszka Głowackiego, pseudonim sceniczny „Boy”, Leszka Krokosza, Marka Pyrkowskiego, Lesława Fretta, Adama Bubiłka, Józia Dudka. Zwłoki Zosi Leszczyńskiej, solistki Zespołu zostały przeniesione do rodzinnego grobu na cmentarzu przy kościele p.w. Miłosierdzia Bożego, o czym nie wiedzieliśmy. Nazajutrz i tam dotarliśmy zapalając znicze.

 

piastelsi dzis Fotor Collage

 


Po ceremonii na cmentarzu przemieściliśmy się do restauracji „Ratuszowa” na wspólny obiad. Po posiłku Józek Wójcik i Florek Mandat – autorzy słów, melodii i aranżacji – zaprezentowali dwa utwory związane z Zespołem, pierwszy traktuje o przemijaniu, drugi do wiersza Henia Lewickiego z Rudnej – o starej przyjaźni, fragment wiersza:
„Stara przyjaźń nie żąda poświęceń, ani
wyznań przy blasku księżyca, lecz po
prostu trwa, trwa i nic więcej i to w
starej przyjaźni zachwyca.”
Wiersz „do przyjaciół muzyków” napisał Henio Lewicki „Piastels,” człowiek wielu talentów, muzyk, wokalista, malarz, poeta.
Nie wszyscy zmarli członkowie Zespołu pochowani są w Brzegu. Wiemy, że Wiesiek Jochym pseudonim „Chudy” mieszkał i zmarł w Opolu, Jerzy Kondracki – we Wrocławiu.
Uczciliśmy pamięć każdego z Nich.
Miałam wielkie szczęście, że do Zespołu trafiali wspaniali ludzie. Józio Wójcik – obecnie adwokat z OIesna – rozbudował Zespół do nie spotykanej dotąd wielkości 13 muzyków. Poszerzył Zespół o kwartet smyczkowy i sekcję dętą, w której m.in. grali: Henio Śniadowski i Leszek Tomczuk trąbka, Witek Wiaderek - puzon i Rysiek Karlikowski – saksofon.
Wielkie zasługi dla Zespołu „Piastelsi” wniósł Ryszard Szeląg – inżynier budownictwa z Opola. Krótko był konferansjerem Zespołu, a potem doradzał, chłopcy go słuchali i dobrze na tym wychodzili. Nie można pominąć muzyków: Andrzeja Matkowskiego, Józka Śladowskiego, Mietka Sowy, Wojtka Czabana i Janusza Koniora – obecnego nauczyciela gry na gitarze w Państwowej Szkole Muzycznej w Brzegu.
Nie można nie przypomnieć koncertu, w którym „Piastelsi” wzięli udział w występie zorganizowanym w opolskim amfiteatrze 22 maja 1967 roku, gdzie uczestniczyli w popisie laureatów – zdobywców czołowych miejsc na Ogólnopolskich Przeglądach Zespołów. I na ten ważny dla Zespołu koncert „wypożyczyliśmy” wojaka, gitarzystę solowego Jasia Żelazowskiego, który odbywał służbę wojskową w Opolu. Nabyłam w tej materii dużej wprawy. Impreza została zorganizowana pod hasłem „Witamy Szósty Kongres Związków Zawodowych”. Bez Jasia występ Zespołu był niemożliwy. Amfiteatr Opolski wypełniony był po brzegi. Koncert oglądało i oklaskiwało około 8000 ludzi. To też był duży splendor dla „Piastelsów”.
Dalsze osobowości „Piastelsów” to: Wojtek Wojtal, Irena Chmielewska, Grażyna Śliwinska – studentka Wyższej Szkoły Pedagogicznej z Opola nazywana przez nas „Dzidzi”, Krysia Krajewska – Frączyk – to wokaliści. Pięknie w Zespole swój ślad zaznaczyli Janusz i Wiesław Bieleccy – dwaj bardzo utalentowani muzycy, Bogdan Nowak – zamykał rozdział „Zespół Muzyczny „Piastelsi”. O tym wszystkim w wielkim skrócie pisałam w 2014 roku w serii artykułów poświęconych Zespołowi i ludziom z nim związanych.
Jakie było nasze zdziwienie, kiedy przy grobie Jasia 17 marca br. stanął młodszy od chłopców człowiek, o inteligentnej, sympatycznej twarzy. Kiedy spytałam czy znał Jasia i co go tu przywiodło odpowiedział, że wychował się na muzyce „Piastelsów”, bardzo ich ceni i stąd jego obecność wśród nas. Czy to nie budujące? Byli i są nadal wspaniali, uzdolnieni ludzie, pochłonięci pasją muzykowania, kochający i czujący muzykę i to tę z górnej półki.
Z takimi ludźmi dane mi było przez wiele lat pracować. Oni zarażali młodością, radością życia, miłością do muzyki. Ja starałam się stworzyć dobrą, rodzinną atmosferę w Klubie „Odra” , gdzie dobrze się czuli, bez mała jak we własnym domu. Tu spotykali muzykujących rówieśników, nawiązywały się przyjaźnie, mieliśmy nawet małżeństwo zawarte w Zespole. Dużo ma racji Henio Lewicki pisząc w wierszu „Do przyjaciół muzyków” te słowa:
„Stara przyjaźń jest jak stare wino, im jest starsza tym bardziej smakuje.”
Dawni „Piastelsi” dzisiaj to w większości emeryci. Cieszy mnie, że chcą się spotykać, chcą odnawiać stare kontakty, bo przyjaźnie zawarte w młodości są najpiękniejsze, najtrwalsze, na całe życie. A w życiu zawodowym osiągnęli wiele, mamy adwokata, inżyniera, większość z nich to zawodowi muzycy. Jestem starsza od nich o 13 – 15 lat, mimo to akceptują mnie, uważają za jedną z Nich. Mówią, że byłam im potrzebna, umiałam zadbać o dobry sprzęt muzyczny dla Zespołu, miałam siłę przekonywania, ponoć przynosiłam szczęście.
Bardzo to dla mnie budujące i miłe. Mimo upływu 50 lat nic się w naszych relacjach nie zmieniło. Szanujemy się wzajem i mamy dla siebie wiele sympatii.

 

Były Kierownik Klubu „Odra”
Zofia Mogilnicka