Tomczuk3Na salonach brzeskich bryluje człowiek, który w salach sądowych zjadł wagon soli. Z sądów w zasadzie nie wychodzi.

 

Z reguły to on przed oblicze Temidy ciąga Bogu ducha winnych ludzi. Jako że jest nieprzewidywalny, dlatego również bywa ciągany. No cóż, takie hobby. Klasyczne pieniactwo, a operując terminologią sądowo-psychiatryczną - kwerulanctwo.
Takich ludzi kocha palestra, bo to wspaniali klienci, dający dobrze zarobić.
Najbardziej uwielbia występować w roli pozwanego, przedstawiać się jako niewinna ofiara - śnieżnobiała lelija. A jeśli już zdoła z oskarżeń się wyplątać, nie potrafi powstrzymać erupcji szczęśliwości. Peregrynuje po znajomych i zanudza ich swoimi ?zwycięstwami". Przechwala się, że większość procesów wygrywa. To jeszcze uchodzi, ale po kiego licha ględzi o tym publicznie? Potrafi udzielić zaprzyjaźnionemu pałkarzowi wywiadu, albo samemu coś skrobnąć. Dzisiaj parę wyimków z tej twórczości.

 

***

 

Brzeg to nie jest więzienie! Tu nie można kazać coś komu napisać, albo zabronić drukować. /.../ Redakcja to forum luźno związanych osób, które chcą pisać o tym, co uważają za słuszne. Tam, każdy ma swój wybrany temat, własny rozum i, przed wszystkim, honor. /.../ Niektórym ludziom jest łatwiej kłamać, niż przyznać się, że jest się życiowym nieudacznikiem, bajkopisarzem i karierowiczem /.../ (?refleksje" z 17.06.2010 r.).

 

zaplatany

 

Kusi mnie pisanie, ale takie poważne, nie o drogach, porządku publicznym, służbie zdrowia, oświacie, czy innych głupotach. Lokalne tematy robią się coraz bardziej niebezpieczne. Ostatnio za to można dostać po ryju. /.../ Sprawami Brzeżan, przyznaję, zajmuję się rzadko. A jak już coś napiszę, to potem mam same kłopoty. /.../ Nikt nie jest świętym, ale w Polsce, jak tylko ktoś się wychyli lub nadepnie jakiemuś ważniakowi na odcisk, to zaraz zmieszają go z błotem (?wywiad" z 19.11.2010 r.).

 

***

 

Mijają cztery lata, kiedy zacytowane słowa (dowód na cudowny wykwit geniuszu, pokazujący przepastną głębiznę intelektu) poszły w świat. Co dzisiaj z tego zostało? Nic. Autor zaplątał się we własne nogawki. Zakiwał się.

 

Na zakończenie dowcip, ku rozweseleniu, z myślą o naszych zaharowanych mecenasach.

- Tato! Wygraliśmy proces - tryumfuje młody adwokat przed ojcem, również mecenasem, którego reprezentował w sądzie w ramach zastępstwa.
- Synu! Cóżeś mądrego uczynił?! Dzięki tej rozprawie wykształciłem ciebie, twoją siostrę, kupiłem willę z basenem i miałem zamiar urządzić wnuki. A ty palancie, poszedłeś, i wygrałeś?! Wstyd dla całej rodziny!